Tomasz Betcher - Szeptun

 

Tomasz Betcher - Szeptun

INFORMACJE OGÓLNE

Autor: Tomasz Betcher

Tytuł: Szeptun

Liczba stron: 316

Wydawnictwo: WAB

Kategoria: Obyczaj

Tłumaczenie:

ISBN: 978-83-280-7692-1

OPIS

Julia to kobieta, która ma dwoje dzieci: nastoletnią Marcysię oraz ośmioletniego Kubę. Jej mąż nie uczestniczy w ich codziennym życiu ze względu na pracę, którą wykonuje w Norwegii, przez co jego wizyty w domu są bardzo rzadkie.
Rodzice Julii postanawiają zasponsorować jej i ich wnukom wczasy w Beskidach, u człowieka, który dobrze zna się na leczeniu ziołami.
Prawda okazuje się jednak całkiem inna. Wyobrażenie Julii na temat mężczyzny dalece odbiega od tego, kogo zastaje na miejscu, natomiast jego rzekome lecznicze umiejętności są jedynie plotkami.
Kobiecie coraz mniej podoba się ta wyprawa i skłonna jest powrócić do rodzinnego Gdańska, jednak w samochód, którym przyjechała wraz z dziećmi w Beskidy, trafia piorun. Co z tego wyniknie? Przekonajcie się sami!

MOJE WRAŻENIA

Byłam niesamowicie ciekawa tej pozycji. Sama okładka książki "Szeptun", którą napisał Tomasz Betcher, sprawiła, że przez moment przeniosłam się do niezbadanych wcześniej przez człowieka terenów, gdzie natura gra pierwsze skrzypce.
Okazało się jednak, że treść będzie mi oferowała zgoła co innego. Jak możecie się dowiedzieć z opisu książki, Julia wraz z dwójką swoich dzieci, wyjeżdża na wczasy w Beskidy. Ma nadzieję, że na miejscu, zachwalany szeptun wyleczy jej syna, który miał problemy ze skórą, jak i jej córka odnajdzie spokój, który nie nadchodzi.
Niestety na miejscu okazuje się, że szeptun to wcale nie starzec z siwą brodą i woreczkiem ziół przy pasku od spodni, a młody, przystojny mężczyzna, który owiany jest złą sławą w pobliskim miasteczku.
Z pewnością Julia wróciłaby z powrotem do Gdańska, gdyby nie fakt, że tuż po przyjeździe w jej samochód trafia piorun, robiąc niemałe szkody i wręcz uziemiając trójkę przybyszów w tym odludnym miejscu.

"- Mamuś, co my teraz zrobimy? – Jakub wsunął szczupłe palce w dłoń Julii.
– Nie wiem… – odpowiedziała, ciągnąc go w stronę drzwi kierowcy.
Otworzyła maskę, ale po dymie nie było już śladu, został jedynie wiercący w nosie zapach spalonego plastiku. Przekręciła kluczyk, lecz silnik był martwy, podobnie jak kontrolki na desce rozdzielczej. Wysiadła z auta, rozglądając się za tajemniczym nieznajomym. O dziwo, stał kilka kroków od samochodu, trzymając na rękach kota."

Początki wcale nie są łatwe. Gospodarz, który ma na imię Waldek, jest bardzo tajemniczy, często nie wraca do domu na noc, zaś podsłyszane w sklepie plotki sprawiają, że kobieta zaczyna się go obawiać. Marcysia niesamowicie się nudzi i wcale nie ułatwia życia swojej mamie, ubierając się w czarne ciuchy, słuchając rocka i przesiadując godzinami z głową ukrytą w telefonie. 
Wymiana zdań pomiędzy Waldkiem, a Julią, na początku jest ostrożna. Zarówno mężczyzna jak i kobieta nie mówią zbyt wiele na swój temat. Są ostrożni, jednak z czasem zaczyna się to zmieniać. Kobieta opowiada o zdrowotnych problemach swoich dzieci. Widać że są dla niej ważne iż robi dla nich wszystko. Waldek pomimo tego że wypierał się jakoby potrafił leczyć, kilka razy udowadnia, że jednak posiada pewną wiedzę medyczną, dzięki której skóra Kuby zdecydowanie wygląda lepiej, zaś Marcysia przestaje mieć koszmary i nie krzyczy każdej nocy.
Chciałabym się właśnie skupić na tej nastoletniej bohaterce. Tomasz Betcher w swojej książce "Szeptun" budował wokół tej postaci nie lada tajemnicę. Jej mama wspominała o jej nocnych krzykach i o tym, że przez nią samą coś się wydarzyło. Co dokładnie? Nie wiadomo. Byłam przekonana, że dowiemy się tego stopniowo, kawałek po kawałku, natomiast autor przez pierwsze pół książki lawirował wokół tematu, by następnie w dosłownie jednym rozdziale wyłożyć wszystko na talerzu. Moje pytanie brzmi - po co zatem było to wszystko?
To był jeden z tych wątków, który na prawdę mógłby wprowadzić w tę książkę nutę adrenaliny i sensacji, natomiast Tomasz Betcher spłycił to najbardziej jak było to możliwe, pisząc wszystko za jednym zamachem.
Po za tym książka była na prawdę fajnie napisana, ale taka... nijaka. Nie było w niej niczego niezwykłego z wyjątkiem kilku pobocznych wątków, takich jak ten z Romami na Słowacji, czy Rafałem, który chciał udawać chojraka, ale w pojedynkę był jedynie płotką.

"Jestem trochę jak spławik w wodzie: pół na powierzchni, pół pod wodą. Dla obu narodów zawsze byłem obcy. Polacy traktują mnie jak Roma, a Romowie jak Polaka."

Pomimo tego, że z opisu książki jasno wynika, że mężczyzna nie jest uzdrowicielem, skrycie miałam nadzieję, że jednak treść zaoferuje mi więcej wątków z leczeniem ziołami. Sama okładka napawała mnie optymizmem, że opisy roślinności, krajobrazów i miejsc w Beskidach będą w swojej prostocie przepięknym dodatkiem do treści. Niestety tego wszystkiego było mi jakoś za mało.
Również bohaterowie nie za bardzo przypadli mi do gustu. Po prostu "byli". Gdybym miała wskazać postać, którą najbardziej polubiłam, byłaby to Marcysia oraz Raszaj. Wydawało mi się, że tych dwóch bohaterów było najbardziej realistycznych. 
Życiorys Waldka był niesamowicie zaplątany. Oczywiście nie mogę tu umniejszyć tego, że autor pochylił się nad mniejszościami etnicznymi występującymi w Polsce i na jej obrzeżach. Był to ciekawy zabieg, jednak jedynie delikatnie muśnięty, co spowodowane było zapewne tym, że mężczyzna nie był zbyt otwartym i wylewnym człowiekiem, do czego doprowadzili ludzie mieszkający nieopodal.
Chciałabym także zwrócić uwagę, na to, jak opinia obcych nam osób, może zniszczyć nasze życie. Jak jedna porażka może zaważyć na tym, jak zostaniemy postrzegani, a występek kogoś bliskiego naszemu sercu może również  zadecydować o tym, czy będziemy akceptowani przez społeczeństwo czy nie.

"Rozniosła się wieść, że rodzina Jóźwiaków jest przeklęta przez Cyganów. A wie pani, jacy są tu ludzie..."

"Szeptun", którego napisał Tomasz Betcher zdecydowanie nie jest książką zbliżoną do "Szeptuchy" Katarzyny Bereniki Miszczuk. Według mnie jest to zwyczajny obyczaj, którego akcja rozgrywa się w Beskidach, w miejscu z dala od ludzi. Mało tutaj lecznictwa ziołami. Mało magii, natomiast osoby, które chcą poczytać historię, która mogła przydarzyć się na prawdę, wydaje mi się, że ta pozycja będzie idealna dla nich. 
Nie znajdziecie tu nic odkrywczego, ale również nie mogę napisać, że ta książka jest zła, ponieważ czytało mi się ją bardzo dobrze i w pewien sposób była ona ciekawa. Widocznie nie jest to pozycja skierowana do mnie, ale z pewnością znajdą się osoby, którym taka treść się spodoba.
Czy Kuba przestanie się drapać, a jego skóra stanie się zdrowa? Dlaczego mąż Julii tak rzadko wraca do Polski? Czemu Marcysia stała się zbuntowaną nastolatką, zamkniętą w sobie i nie dostępną dla nikogo? Czego od Waldka chce Rafał i dlaczego w pobliskim miasteczku ludzie wypowiadają się na jego temat dosyć negatywnie? Jeśli na te pytania chcecie znaleźć odpowiedzieć, to koniecznie musicie sięgnąć po tę książkę!

OKŁADKA

Nie ukrywam, że okładka książki "Szeptun", której autorem jest Tomasz Betcher od razu rzuciła mi się w oczy. Bardzo spodobało mi się tło i widok, na który patrzą dwie postacie widniejące na ilustracji.

Oboje stoją jakby na wzniesieniu, z którego widać drzewa, góry i ogólnie zielony krajobraz. Para jest wtulona w siebie. Z grafiki bije spokój i bliskość z naturą. Patrząc na to zdjęcie przeniosłam się w miejsce niezbadane przez człowieka, gdzie to natura gra pierwsze skrzypce.

Tytuł jest widoczny, umieszczony mniej więcej na środku, zaś pod nim jest imię i nazwisko autora. Grzbiet książki jest biały, co fajnie kontrastuje z okładką. Jak dla mnie, wizualnie pozycja jest idealna!


MOJA OCENA

Fabuła: 4/5

Język: 4,5/5

Bohaterowie: 3,5/5

Zakończenie: 4/5

Wrażenia wizualne: 5/5

*Ocena ogólna: Nie polecam nie odradzam

Książka ta została przeczytana i zrecenzowana dzięki współpracy z wydawnictwem WAB

*ocena ogólna jest oceną SUBIEKTYWNĄ, a nie średnią arytmetyczną

You Might Also Like

8 Comments

  1. Dzień dobry, przepraszam, czy mogę piać z zachwytu nad zdjęciem? Bo jest magiczne przeogromnie 💚 bardziej niż książka, bo... słyszałam o niej od pewnego czasu, a na zasadzie analogii do "Szeptuchy" Katarzyny Bereniki Miszczuk, od razu chciałam po nią sięgnąć. Pierwszy zgrzyt pojawił się w chwili czytania zajawki - jakieś to letnie. Kartkowałam ją, ale nie znalazłam nic, co przyciagnęłoby mnie bardziej. Lubię obyczajówki, tak jak fantastykę, romanse, kryminały i książki ogółem, ale to jakoś w żaden sposób do mnie nie przemawia. Utwierdziłaś mnie tylko w tym, że nie wszystko jest dla każdego 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej!!!! bardzo mi miło :) Cieszę się, że zdjęcie się podoba :) Akurat dziś na YT wchodzi film, gdzie taki kadr będzie widoczny :D więc serdecznie zapraszam na YT jak coś. https://www.youtube.com/user/oxfordka/videos
      Też myślałam, że to będzie taka męska wersja Szeptuchy Katarzyny Bereniki Miszczuk, jednak coś tu nie wyszło.

      Usuń
  2. Byłam, słuchałam, tylko byłam tak padnięta, że nie miałam siły pisać :D Cudny filmik, ten wiersz (recenzja w formie wiersza, woooow! Serio - wow!)
    Dlaczego ja cię wcześniej nie znałam?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż się zarumieniłam :> na prawdę bardzo mi miło czytać takie komentarze :) Fakt, recenzje robię... odmienne. Dlatego są tak rzadko. Nie wiem czemu nie znałaś... może dlatego, że od niedawna staram się być bardziej aktywna? :) Jeszcze raz bardzo dziękuję za tyle miłych slów!

      Usuń
  3. Ta książka ma w sobie coś intrygującego i dlatego dam jej szansę za jakiś czas. Sprawdzę czy mi się spodoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest najlepsze rozwiązanie! Przeczytać samemu i się przekonać na własnej skórze :) Nawet jeśli się nie spodoba, to będzie to Twoje własne zdanie :)

      Usuń
  4. Czytałam i bardzo dobrze ją wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg mnie była nijaka. Nie fantastyczna, ale też nie napisana na odczepnego. W tym przypadku jestem niczym Szwajcaria - neutralna :)

      Usuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!