Mogę wszystko nic nie muszę. Dlaczego nie warto szufladkować swoich pasji w jednej kategorii?

 

Mogę wszystko nic nie muszę. Dlaczego nie warto szufladkować swoich pasji w jednej kategorii?


"Witam Was wszystkich bardzo serdecznie na swoim kanale. Ja nazywam się Gosia i w dzisiejszym filmie chciałabym z Wami porozmawiać o książce zatytułowanej "Zbrodnie wojenne" autorstwa Christie Golden."

Prawdopodobnie gdybyście oglądali jakiś film na moim kanale, to ta formułka pojawiłaby się na samym początku video. Jesteście jednak na moim blogu, jeśli jeszcze tego nie zauważyliście i pewnie zastanawiacie się, o czym konkretnie będzie dzisiejszy post, a ostrzegam, że będzie dosyć długi!

"Mogę wszystko nic nie muszę. Dlaczego nie warto szufladkować swoich pasji w jednej kategorii?". Przyznać się Wam muszę, że pomysł na ten tekst zrodził mi się  mniej więcej w czerwcu. Od dłuższego czasu organizator eventu "Chojnice Fantasy Days" poprosił mnie o wystąpienie i poprowadzenie swego rodzaju spotkania/prelekcji. Mogłam mówić co chce więc pomyślałam, że ten temat jest mi ostatnio wielce bliski i grzechem by było z niego nie skorzystać dlatego - oto jestem!

Z racji, że przygotowując się do prezentacji, wszystko napisałam w Wordzie, teraz jest mi łatwiej przedstawić to Wam na blogu. Mam nadzieję, że wyciągniecie z tego postu jakieś przemyślenia, refleksje i wywiąże się między nami konwersacja w komentarzach, do czego serdecznie zachęcam!

***

Chciałabym zadać Wam kilka pytań. Zastanówcie się nad odpowiedzią. Przemyślcie wszystkie za i przeciw. Te pytania będą takowym wprowadzenie do tego tekstu. Nie wiem czemu, ale właśnie często zaczynam od zadawania pytań. Czasem retorycznych, a czasem nie. Po prostu chciałabym nawiązać z drugim człowiekiem jakiś bliższy kontakt, a zadawanie pytań wydaje mi się być dobrą metodą, aby to osiągnąć. Zaczynajmy!

  • Kto z Was ma jakieś hobby?
  • Jeśli takowe posiadacie to jest to tylko jedno zainteresowanie czy macie ich więcej?
  • A jak to wygląda z czasem? Kto z Was poświęca swoim zainteresowaniom tyle samo czasu? Na równi traktujecie swoje hobby? Nie macie poczucia, że któreś ze swoich zainteresowań olewacie na rzecz tego drugiego.

Przyjmijmy, że macie kilka pasji.

  • Czy ktoś z Was ma tak, że jednym zainteresowaniem chwali się całemu światu, a pozostałe chowie do przysłowiowej szuflady? Załóżmy, że otwarcie mówicie znajomym, że gracie w gry i to lubicie, ale za nic w świecie nie przyznacie się, że... szydełkujecie? Kto z Was tak ma?

Jeśli na ostatnie pytanie odpowiedzieliście pozytywnie to to, które przeczytacie za chwilę odnosi się właśnie do Was! Jest to pytanie krótkie, zwięzłe i wydaje mi się, że najważniejsze, a brzmi ono:

  • DLACZEGO?

Dlaczego jeśli macie więcej niż jedno zainteresowanie to z niektórymi się ukrywacie, a inne pokazujecie wszystkim dookoła? Czym to jest spowodowane?

Czy  boicie się, że ktoś Was wyśmieje? Nie zrozumie Waszych zainteresowań? Nie będzie podzielał tego co robicie? Może się wstydzicie, biorąc za pewnik, że Wasza ukrywana pasja godna jest jedynie pośmiewiska? Albo obawiacie się krytyki ze strony innych, którzy znają Was jedynie od tej pierwszej pasji, a pokazanie im innego hobby może zaowocować tym, że od Was odejdą?

Co jest takiego, że chowacie tą drugą rzecz skrzętnie w szafie, by nikt prócz Was o niej nie wiedział?

***

Powodów może być naprawdę wiele. Od braku zrozumienia ze strony najbliższych, obawy przed pośmiewiskiem,  czy też brakiem pewności siebie, że jesteście dobrzy w tym czym się zajmujecie. Po coś tak zwyczajnego jak Wasz charakter. Może po prostu jesteście egoistami i nie macie ochoty dzielić się swoim hobby z innymi? Tak jak jest to w moim przypadku o czym opowiadałam w jednym ze swoich podcastów na You Tubie, który jest także dostępny na Spotify i Google Podcast.


Podobno potrafię śpiewać, ale robię to tylko wtedy kiedy sama mam na to ochotę, a nie w momencie kiedy ktoś tego ode mnie żąda. Załóżmy jednak, ze każdy z nas chciałby podzielić się swoim szczęściem z drugim człowiekiem, a ja w miarę możliwości udowodnię Wam, że naprawdę nie warto szufladkować swoich pasji w jednej kategorii, bo tylko sobie szkodzimy.

W Internecie jestem znana głównie z tego, że czytam książki. Mam zawiązane kilka współprac z wydawnictwami, opowiadam o książkach, piszę recenzje o nich na blogu, czy też nagrywam filmy. Na Instagramie jeśli nie wrzucam zdjęć krajobrazów to książek właśnie.

***

Od pewnego czasu jednak zaczęło mi to nie wystarczać. Dlaczego? Bo tak samo jak czytać książki lubię również grać. Tyle tylko, że jak mam dzielić się tym zainteresowaniem z innymi skoro wszystkie moje social media są skierowane głównie do osób czytających książki?

Kiedy zaczęłam się nad tym zastanawiać, zauważyłam, że nie tylko ja mam ten problem. Może wcześniej tego nie dostrzegałam, może uważałam to za coś normalnego… nie wiem. Ale zauważyłam osoby, które zbudowały sobie swoje media  społecznościowe na jednym kontencie, a teraz zastanawiają się lub próbują wymyślić sposób, by pokazywać ludziom coś ponad to.

Widziałam jak niektórzy robili ankiety na Instagramie, gdzie pytali swoich obserwatorów  czy chcą zobaczyć na ich kanale coś co nie jest powiązane z główną tematyką wokół której zbudowany jest ich kontent. Inni na You Tubie pytali widzów, czy są zainteresowani tematyką, na przykład beauty. Czy byliby zaciekawieni takim materiałem, biorąc pod uwagę, że kanał skupia się głównie na innej tematyce.

W tym momencie w głowie zapala mi się taka czerwona lampeczka. Dlaczego oni pytają się innych o to, co mają udostępniać na swoich social mediach? Przecież to ich miejsce i nikomu nic do tego co udostępniają. No chyba, że to treści, których publikowanie jest zabronione na danej stronie, to rozumiem…

Zastanawia mnie czemu ludzie potrzebują zgody osób trzecich na publikacje czegoś, co lubią, czym chcą się dzielić z innymi. Przecież jeśli coś ich interesuje i widać, że maja potrzebę podzielenia się tym z innymi, to co stoi na przeszkodzie by to zrobić? Widocznie jest kilka powodów ku temu.

***

Rozumiem, że niektórzy uważają, że tworzą coś dla kogoś. Zdanie followersów, subskrybentów, widzów (zwał jak zwał), jest ważne i trzeba się z nim liczyć, ale chyba przede wszystkim powinniśmy tworzyć dla siebie.  Mieć tę cząstkę egoizmu bo przecież jeśli coś nam nie sprawia satysfakcji i radości to jak te emocje mamy przelać na drugiego człowieka jeśli sami ich nie odczuwamy?

Czy ktoś z Was chciałaby robić coś z przymusu i na siłę? Wiadomo, że nie…  Jaki byłby w tym sens? Chyba, że bardziej niż na przyjemnym spędzaniu czasu zależy Wam na tym by przysłowiowy hajs się zgadzał i nie ważne co mówią, ważne żeby mówili.

Dlaczego moim zdaniem nie warto szufladkować swoich pasji w jednej kategorii? Sama kiedyś tak działałam i podświadomie czułam, że się ograniczam, ale nic z tym nie robiłam. W końcu określałam się mianem recenzentki książkowej więc nie było mowy w ogóle o gadaniu na temat gier. Bywały chwile, że częściej grałam niż czytałam książki, przez co narobiłam sobie multum zaległości, które do dziś dnia nadrabiam i nie czuje się z tym dobrze. W końcu to jakieś zobowiązanie, które napieprzając w gry, po prostu olałam. To trochę tak, jakbyście przymuszali się do jedzenia czegoś co lubicie, ale w chwili obecnej nie macie na to ochoty. Tak też robiłam.

Czytałam na siłę książki, a gdy tylko zaczynałam grać, to dopadały mnie ogromne wyrzuty sumienia. Że nie powinnam, nie mam na to czasu, tu czeka jedno wydawnictwo, tam drugie… a samo wspomnienie gdziekolwiek o tym, że gram wydawało mi się być czymś niedopuszczalnym i tak złym, że powinnam się smażyć w piekle. Miałam poczucie, że przedstawiając się oficjalnie jako recenzentka książkowa, granie w gry jest złe i nie powinnam tego robić. (Mimo że bardzo lubię grać i spędzać czas na streamach dotyczących gier właśnie).

***

Co zatem zrobiłam, by nie szufladkować swoich pasji w jednej kategorii? Zmieniłam swoją nazwę na wszystkich social mediach z Literackiej Fantazji na Oxfordkę. Nie chciałam, żeby w nazwie było coś, co jednoznacznie określa czym się zajmuje. Chcę pokazywać ludziom to co przeczytałam, ale również w co gram, co sobie czasem wyszydełkuję, albo nie wiem… chcę pośpiewać. Będąc tylko i wyłącznie recenzentem książkowym, zamykałam sobie wiele drzwi, które już przez samą tylko zmianę nazwy powoli zaczynałam otwierać coraz szerzej i Was do tego również zachęcam.

Początki mogą być na prawdę trudne. Zaczęłam zauważać, że wydawnictwa przestały się do mnie tak często odzywać, chociaż nikt oficjalnie nie poinformował mnie, że zrywa ze mną współpracę. Na moim blogu - tym blogu - ziało pustkami, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie, pisząc te ściany tekstu, których nikt nie miał ochoty komentować. Na You Tubie osoby, które kiedyś regularnie do mnie przychodziły teraz nie dają o sobie znaku życia. Ciężko jest wybić się ponownie, ale dostrzegam światełko w tunelu i przede wszystkim działam zgodnie ze swoim sumieniem. Pokazuję ludziom to co chcę, nie ograniczam się w żaden sposób, nie mam zamiaru szufladkować swoich pasji w jednej kategorii, dzięki czemu poszerzam swoje granice i jestem bardziej otwarta na wszelakie propozycje.

***

Pomimo tej trudnej drogi zachęcam Was aby nie szufladkować swoich pasji w jednej kategorii.  Być może przez całą swoja twórczość będziecie zajmowali się jednym zagadnieniem, ale co jeśli coś Wam się odwidzi? Co jeśli postanowicie zająć się czymś innym?  O ile dla Was zmiana czegokolwiek będzie czymś normalnym, o tyle Wasi odbiorcy nie koniecznie tak szybko przyzwyczają się do zmian.

Za przykład weźmy takiego Nexosa albo Izaka. Zakładam że obu ich znacie. Z czego zasłynęli? Nexos z WoWa, a Izak z CS’a. Czy nie jest tak, że jak obaj zaczęli pokazywać coś innego... już nawet nie piszę, że kontent, ale zmienili grę na inną… czy nie było tysiąca komentarzy, że się sprzedali i mają wracać do WoW'a czy CS’a?

Pamiętacie Gimpera? Chłopak bardzo długo musiał pracować na to, by ludzie przestali go kojarzyć z chamskich i wulgarnych tekstów. Sama na początku go nie znosiłam za samo jego podejście do osób, które go oglądały.  A teraz? Można powiedzieć -  inny człowiek.

***

Mam lepszy przykład! Sex Masterka! O niej na pewno słyszeliście!  Bardzo kontrowersyjna osoba. I do dziś taka jest, ale czy słynie z tego samego? Jeśli ktoś powie „Lil Masti” to zdarzy się, że niektórzy zapytają kto to jest, ale jak padnie hasło Sex Masterka to nagle wszyscy wiedzą o kogo chodzi, a przecież to ta sama osoba. Tyle że postanowiła zmienić coś w swoim życiu i wiedząc ile może stracić,  zaczęła coś totalnie nowego.

Z takich mniej You Tubowych osobistości, pozwolę sobie do tej listy dodać zespół Linkin Park. Rok 2003, wydanie albumu zatytułowanego Meteora, wielkie hity takie jak Faint, Numb czy Somewhere I belong. Sześciu chłopaków określanych mianem nu-metalowców, ale czy na pewno? Ich kolejne płyty były o wiele łagodniejsze, Chester nie darł się tak jak w Hybrid Theory czy Meteorze. Pojawiły się ballady i spokojne nutki. Ci którzy nazywali się fanami Linkin Park, zaczęli mówić, że zespół się sprzedał, to już nie to samo co kiedyś… tylko kto powiedział, że oni mieli non stop tworzyć jedno i to samo?

Ktoś wrzucił ich do szufladki, z której wyszli i wielu się to nie podobało. Chłopacy chcieli żyć w zgodzie ze swoimi sumieniami. Chcieli TWORZYĆ! Rozwijać się zawodowo, poszerzać swoje horyzonty, a nigdy by tego nie zrobili gdyby siedzieli w jednym miejscu. W tym nu-metalu, z którego wyszli, bo nie bali się zmian i patrzyli w przyszłość z nadzieją, że może być tylko lepiej!

***

To tyczy się każdego twórcy. Streamera, Blogera, Recenzenta, Podcastera… kogokolwiek!  Może dlatego kiedy mówię sama o sobie, to zawsze dodaję słowo „pseudo”. Jeśli ktoś się doczepi, że nie podobała mu się recenzja jakiejś książki, którą przeczytałam i powie, że gadam głupoty, to zawsze mogę powiedzieć – ale słuchaj… ja nie jestem recenzentką. Ja jestem PSEUDO recenzentką. Ze mnie taki recenzent jak… po prostu mówię to, co sama myślę i każdy ma prawo się z tym nie zgodzić i mieć inne zdanie.

Czy jestem blogerką? Nie. Jestem pseudo blogerką. Moje posty z pewnością mają wiele błędów i są źle napisane, na co prawdziwy bloger raczej by sobie nie pozwolił.

Czy jestem streamerką? Nie. Nawet obs’a sobie sama ustawić nie potrafię… a gram przeciętnie i nigdy nie uważałam, że jestem w tym dobra. Po prostu sobie gram, a przy okazji puszczam to na żywo jeśli ktoś chciałby to pooglądać. Uwierzcie. Daleko mi do UrQueeen.

Gdybym dalej tkwiła w przekonaniu, że jestem recenzentką tylko i wyłącznie, nie poznałabym tylu świetnych ludzi na Twitchu, może i nie byłoby mnie teraz tutaj…  nie pojechałabym na Pyrkon ani na PGA, bo czego tam ma szukać recenzentka książek?

Czasami żeby być szczęśliwym, trzeba zaryzykować że inni mogą się od nas odwrócić. Czy to takie złe? W porównaniu z tym, że jeśli dalej będziemy tkwić w jednym, sami będziemy siebie tłamsić i wyniszczać od środka? Przy końcu cokolwiek przestałoby nam sprawiać przyjemność, zabrakłoby chęci do samorozwoju i stalibyśmy się takimi… warzywkami. A chyba nie o to tutaj chodzi.

***

Wiadomo też , że każdy z nas chciałby gdzieś przynależeć. Być częścią pewnej społeczności, gdzie czułby się dobrze, czułby się zrozumiany i akceptowany. Stąd też może wynikać szufladkowanie się w jednej kategorii. Czujemy wewnętrzną potrzebę, by się określić, kim jesteśmy i co robimy. Człowiek całe życie dąży do tego, aby być kimś. Przecież już w przedszkolu pytają się nas kim chcemy zostać w przyszłości. Problem jednak w tym, że życie koryguje nasze cele i nie zawsze to, co interesowało nas w wieku dziesięciu, piętnastu lat, będzie nas ciekawić, gdy na karku będziemy mieć lat czterdzieści.

Nasze potrzeby i cele się zmieniają. Marzenia zostają zrealizowane, a w ich miejsce wchodzą kolejne, które pragniemy spełniać. Czy warto zatem uparcie mówić, że jest się youtuberem, recenzentem, streamerem, blogerem, graczem, książkoholikiem, kimkolwiek? Jeśli nie akcentujemy tego nazbyt mocno to spoko. Jeśli interesuje nas tylko i wyłącznie jedna tematyka? Ok. Rozumiem. Ale co w przypadku kiedy Wasz rozum mówi – Jestem świetnym graczem! Ludzie będą mnie znać jako pro gracza! A Wasze serce krzyczy – Chciałbym pokazać całemu światu swoje wiersze!. Jeśli nie posiadamy w sobie tej odrobiny egoizmu i odwagi, by wyrazić siebie, czy warto wtedy wrzucić się do szuflady i tkwić w niej, a wewnątrz krwawić, bo druga połowa Waszego serca chowa się pod przysłowiową stertą ubrań? Strach przed nieznanym jest paraliżujący. Ta niewiedza, co czeka nas za rogiem, czy ktoś nas zaakceptuje, czy komuś spodoba się to że mamy dwa, trzy… pięć różnych zainteresowań, gdzie jedno nie ma nic wspólnego z tym poprzednim?  Ile razy chcieliście powiedzieć o czymś, co Was ciekawi drugiej osobie, ale baliście się, że zostaniecie wyśmiani? Że ktoś powie, że się sprzedaliście… Wasze „stare ja” było lepsze. Co zrobić kiedy ktoś będzie chciał Was upchać w jednym worze z konkretną nazwą?

***

Z perspektywy lat cieszę się, że postanowiłam wyjść z szuflady. Kiedyś określałam się mianem recenzentki, ale teraz jestem po prostu sobą. Jestem Oxfordką i mogę dzielić się wszystkim, co wydaje mi się interesujące. Nie mam potrzeby szufladkować swoich pasji w jednej kategorii. Niby blogerka, niby recenzentka a interesuje się czymś ponad to. Spodziewalibyście się? Ci bardziej wredni powinni poczytać, co osoba, siedząca z nosem w książkach ma do powiedzenia na inne tematy. Jak ktoś taki w ogóle może mieć jakiekolwiek pojęcie o czymś innym?  Cóż. Widocznie może. Zatem, dlaczego nie warto szufladkować swoich pasji w jednej kategorii? Wydaje mi się, że jedyna słuszna i dobra odpowiedź to:

 

ABY BYĆ SOBĄ!

You Might Also Like

4 Comments

  1. O to chodzi w tych wszystkich zainteresowaniach, pasjach... By być prawdziwym i być przede wszystkim sobą. Należy też dodać, że trzeba pasję kochać i uprawiać ją bez względu na to czy jest to popularne i czy ona kiedykolwiek stanie się pracą i przyniesie zyski czy też nie. Uważam też, że jak każda matka powinna kochać swoje dzieci po równo, tak i osoba mająca kilka pasji, powinna poświęcać im tak samo dużo uwagi i czasu.

    Pozdrawiam
    Piotrek (Muzyka na Kółkach)
    www.muzykanakolkach.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że właśnie w tym jest cały sens, by nie zatracić siebie. Nie myśleć o tym, tak jak napisałeś, czy będą z tego jakieś profity czy nie. Ileż to ludzi osiągnęło sukces, nawet o nim nie myśląc, prawda? Wierzę w to, że świat jest na tyle duży, że zawsze znajdzie się ktoś, komu spodoba się nasza twórczość, to czym się zajmujemy... Że jest gdzieś na świecie grupa ludzi pasjonujących się tym samym, która nie oczekuje chwały, ale czuje się cudownie robiąc to, co sprawia im przyjemność.
      I wiem jakie życie potrafi być... przykre. Praca, rachunki, rodzina, choroba, zwykłe, proste życie. Łatwo jest napisać jakiś górnolotny post o tym, że nie ma rzeczy niemożliwych, kiedy komuś życie się wali. Mam jednak głęboką wiarę w to, że zawsze gdzieś tam za chmurami, jest słońce.

      Usuń
  2. Najważniejsze, aby się rozwijać i czuć się ze sobą dobrze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę mi to zajęło, by do tego dojść. Głównie miałam wyrzuty sumienia, że moje social media są nakierowane głównie na książki, a ja częściej grałam niż coś czytałam. Teraz po prostu robię to, co lubię :)

      Usuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!