Adam Faber - Miasto snów
INFORMACJE OGÓLNE
Autor: Adam Faber
Tytuł: Miasto snów
Liczba stron: 462
Wydawnictwo: We Need YA
Kategoria: Fantastyka
Tłumaczenie: -
ISBN: 978-83-662-7812-7
OPIS
Nasza
główną bohaterką w książce "Miasto snów", którą napisał Adam Faber,
jest szesnastoletnia March Sky. Dziewczyna mieszka w małym szkockim
miasteczku i prócz jednej przyjaciółki raczej nie posiada dużego grona
znajomych. Jest osobą, z której większość uczniów w szkole się naśmiewa i
wręcz znęca się psychicznie w wyniku czego jej mama często zawozi ją do
psychologa uważając, że ten pomoże dziewczynie w nawiązaniu dobrych
relacji z jej szkolnymi rówieśnikami. W domu nie jest wcale lepiej. Obie
kobiety często się kłócą, nie ma miedzy nimi nici porozumienia. Za dnia
dręczona przez ludzi z bliskiego otoczenia, w nocy... przez senne
koszmary i tajemniczego chłopaka o niebieskich oczach, którego widzi nie
tylko podczas snów.
Kim jest ta postać? Czy można rozmawiać ze
zwierzętami? Jak March znosi obelgi kierowane w jej stronę? Czy istnieje
miejsce, w którym będzie mogła poczuć się wolna i szczęśliwa?
MOJE WRAŻENIA
Obawiałam
się trochę, że "Miasto snów", które napisał Adam Faber okaże się marną
kopią tego co zastałam w Kronikach Jaaru. Muszę przyznać, że ogromnie
się myliłam i moje oczekiwania względem tej pozycji okazały się być
niższe niż było w rzeczywistości!
Nasza bohaterką, jak już
wcześniej napisałam, jest March Sky. Szesnastoletnia dziewczyna,
dręczona przez swych rówieśników, nie tyle w sposób fizyczny co
psychiczny. Głównym tego powodem może być fakt, że dziewczyna z wyglądu
nieco odstaje od reszty uczniów jej szkoły. March ma niespełna metr
dwadzieścia wzrostu, przez co stała się szkolnym obiektem obelg pod
swoim adresem, drwin i ogólnego nieposzanowania.
Jej jedyną
przyjaciółką jest Isel. Dziewczyna, która tak samo jak nasza główna
bohaterka jest pośmiewiskiem dla całej szkoły, a to za sprawą jej
postury. Pisząc wprost, Isel jest gruba. Obie te postacie nie zwracają
uwagi na obraźliwe komentarze skierowane w ich stronę, lecz czasami jest
to na tyle trudne, że niekiedy pomiędzy nimi dochodzi do kłótni, gdzie
padają bardzo bolesne słowa. O ile uwagi ze strony nic nie znaczących
"kolegów" czy "koleżanek" nie robią na nich wrażenia, o tyle usłyszenie
tego wszystkiego od przyjaciółki, osoby na której nam zależy bywają
bardzo krzywdzące.
"To nie było tak jak w filmach, gdzie bohaterka
wyobraża sobie, że cały świat jest przeciw niej, a faktycznie wszyscy ją
uwielbiają i wszystko kończy się dobrze."
Przyznać trzeba, że
pierwsze sto stron nieco się ciągnęło. Z drugiej strony, wiedząc, że
jest to pierwszy tom cyklu Krwi ferów, rozumiem, że autor chciał jak
najlepiej przedstawić nam świat, w którym będziemy się poruszać. Tutaj
chciałabym się na chwilę zatrzymać. Akcja tej książki została
umieszczona w Jaarze, który możecie znać z książek cyklu Kroniki Jaaru
właśnie. Nie musicie sie jednak martwić o to czy najpierw zacząć czytać
"Miasto snów" czy "Kroniki Jaaru". Pomimo tego, że akcje obu historii
dzieją się w tym samym miejscu, nie wpływa to bezpośrednio na fabułę
poszczególnych pozycji. Sa one odrębne i nie ważne, czy zaczniecie swoją
przygodę od losów March Sky, czy Kate Hallander. Tutaj macie pełna
dowolność.
Nie będę ukrywać, że czym dalej w las, tym "Miasto
snów", które napisał Adam Faber podobało mi się coraz bardziej. Wszystko
za sprawą Piątku Trzynastego. Tak dobrze czytacie. To imię pewnego
czarnego kota, który... potrafi mówić i jest nieodłącznym towarzyszem
March, mimo że czasem znika z kart powieści, a autor posuwa się tak
daleko, że na prawdę czasami mam ochotę go zamordować. Całe szczęście
tym razem nie przesadził, a sprawił, że łezka zakręciła mi się w oku z
radości.
Dowiadujemy się również nieco więcej o tajemniczym
chłopaku nawiedzającym naszą główną bohaterkę w snach, ale i w świecie
rzeczywistym. Kim na prawdę jest, czego chce od March i jak to możliwe,
że potrafi przeniknąć sny dziewczyny. Uważam, że "Miasto snów" jest
pozycją dla starszego odbiorcy niż "Kroniki Jaaru". Ta wersja Jaaru jest
bardziej mroczna, poruszane są poważniejsze tematy, chociażby ten
ukazujący, jak dzisiejsza młodzież potrafi być zła dla ludzi w swoim
wieku. Co się dzieje, kiedy ktoś odstaje od reszty społeczeństwa, jest
inny.
"Świat się od tego nie zawali - lubiła to powtarzać. Jasne, że
się nie zawali - pomyślała March. Ludzie mają poważniejsze problemy, a
świat też się od nich nie wali. Ale to świadczy tylko o jego
obojętności."
Pomimo tej smutnej, ciemnej strony mamy również
możliwość zetknięcia się z baśniowym światem. Zwierzęta przemawiające
ludzkim głosem, magiczne stworzenia, roślinność, nowe czarny, przedziwne
miejsca... Wszystko to składa się w jedną całość, przedstawiając nam
obraz Jaaru, w jakim nasza główna bohaterka spędzi większą część
książki.
Autor bardzo dobrze wykreował główne postacie. Nie można
tego powiedzieć o każdej, jednak March według mnie jest opisana
szczegółowo. Co najważniejsze, informacje te nie są nam podane od razu
na tacy, a dawkowane przez cały czas aż do końca książki. To właśnie pod
koniec dzieje się najwięcej. Adam Faber niejednokrotnie sprawił, że
byłam zdziwiona, zła, potem się cieszyłam... były chwile gdy miałam
ochotę zamknąć książkę i nigdy do niej nie wracać, mimo że bardzo
chciałam się dowiedzieć jak zakończy się cała ta historia...
Razem
z bohaterką szukamy odpowiedzi na wiele pytań, na przykład na to, kim
tak na prawdę jest March. Jej matka ewidentnie coś przed nią ukrywa i
możecie mi uwierzyć, że nie są to nic nie warte informacje. Dlaczego
Piątek Trzynasty jest jedynym kotem, który potrafi mówić? On również ma
swoją historię, którą Adam skrzętnie zachowywał dla siebie niemalże do
końca książki. Jest wiele niewiadomych, otrzymujemy kilka odpowiedzi, a
zakończenie sprawia, że chce się tylko i wyłącznie więcej!
Gdyby
ktoś mnie zapytał czy wolę "Kroniki Jaaru" czy "Miasto snów", to
przyznaję bez wyrzutów sumienia, że mimo zauroczenia wizualną stroną
Kronik, treścią jestem całym swym sercem z "Miastem snów". Być może jest
to spowodowane tym, że autor nie rozłupał mojego serca na małe kawałki?
Nie pogniótł go i nie zdeptał jak uczynił to w Kronikach. Czy ten
mroczniejszy, bardziej poważny klimat książki bardziej mi odpowiadał. Z
pewnością kiedy przeczytam drugi tom będę mogła się wypowiedzieć w tej
kwestii bardziej szczegółowo.
OKŁADKA
Tak jak wspomniałam
wyżej, okładki "Kronik Jaaru" zdecydowanie są w moim odczuciu
ładniejsze, jednak nie można zaprzeczyć, że wizualna strona "Miasta
snów" nie robi roboty. Na grafice mamy ogromny tytuł oraz imię i
nazwisko autora wplecione w niebiesko złoty... bluszcz. Przypomina mi to
również wzorek tapety robionych za starych czasów na ścianie w pokoju.
Złote
elementy są błyszczące, więc książka mieni się i przyciąga wzrok. Mimo
że nie lubię zbyt nadmiernego przepychu, tutaj jestem urzeczona
wizualną stroną książki. Jestem ogromnie ciekawa jak będzie wyglądać tom
drugi zarówno pod względem treści jak i okładki właśnie. Grzbiet
pozycji jest przecudowny i jako osoba kochająca niebieski kolor,
zakochałam się w nim od pierwszego ujrzenia. O gustach się nie mówi, ale
myślę, że wydawnictwo We Need YA, robi jedne z najpiękniejszych okładek
książek w Polsce. Z pewnością "Miasto snów" zaliczy się do jednych z
nich!
MOJA OCENA
Fabuła: 5/5
Język: 5/5
Bohaterowie: 4/5
Zakończenie: 5/5
Wrażenia estetyczne: 5/5
*Ocena ogólna: Koniecznie musisz przeczytać
Za możliwość pokochania Piątka Trzynastego i podzielenia się swoją opinią na temat tej książki na tym blogu, dziękuję wydawnictwu We Need YA
*ocena ogólna jest oceną SUBIEKTYWNĄ a nie średnią arytmetyczną
0 Comments
Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!