Sari Wilson - Patrz jak tańczę


Autor: Sari Wilson
Tytuł: Patrz jak tańczę 
Liczba stron: 363 
Tłumaczenie: Dorota Malina 
Wydawnictwo: W.A.B. 
Kategoria: Obyczaj, romans 

Serdecznie zapraszam do obejrzenia filmu na temat tej książki, aczkolwiek nie wiem czy znajdziecie tam coś nowego :D 



Zawsze kiedy piszę recenzję i do końca sama nie wiem jaką kategorią, gatunkiem oznaczyć daną pozycję, to sięgam po pomoc na Lubimy Czytać i na podstawie tamtych informacji wpisuję określony gatunek książki. Tym razem okazuje się, że „Patrz jak tańczę” została przydzielona do literatury obyczajowej i romansu, ale czy ja osobiście się z tym zgadzam? Nie za bardzo. 

Po przeczytaniu tej recenzji, prawdopodobnie sami będziecie się zastanawiać, tak samo jak ja, do jakiego gatunku podpiąć tę książkę. 

Historia rozgrywa się w różnym czasie. W roku 1977 kiedy to poznajemy jedenastoletnią Mirę oraz rok 2016 gdzie przedstawiona zostaje nam Kate. 

Mira jest dziewczyną, która od rodzinnych problemów ucieka w taniec, a dokładnie w balet. Nie chcąc brać udziału w kłótniach rodziców, którzy swoją drogą są rozwiedzieni oddaje się rygorystycznym treningom, a jej mentorem zostaje tajemniczy Maurice. Mężczyzna o wiele starszy od Miry i jak dla mnie podpadający już na samym początku. Dzięki swoim zdolnościom i poniekąd znajomościom, dziewczyna trafia do prestiżowej szkoły baletowej, gdzie zdobywa nowe doświadczenie i jest coraz lepsza w tym, co robi. Relacja jaka się nawiązuje między nią, a Mauricem jest coraz bardziej… dziwna, ale o tym za chwilę. 

Jeśli chodzi o Kate, sytuacja wydaje się mniej pogmatwana. Kobieta uczy tańca w college’u i jak podaje opis z tyłu książki, ma romans ze studentem. To było właśnie hasło klucz, które spowodowało, że sięgnęłam po tę pozycję. Spodziewałam się ognistego romansu, lub czegoś w rodzaju Aria - Ezra z Pretty Little Liars, a dostałam totalnie co innego, również… sztywnego. Oczywiście wątek miłosny tu występuje, jednak główną fabułą jest otrzymany list od osoby, którą Kate znała dawno temu. Autorka nie zdradza kto jest adresatem wiadomości, przez co historia robi się tajemnicza i ciekawa. Kate wyrusza w podróż nie tylko do innego miasta, ale również w podróż do przeszłości, która nie była usiana różami, a to wszystko by przekonać się, czy osoba, która napisała list, jeszcze żyje. 

Dwie dziewczyny, dwie historie, dwa różne światy osadzone w odrębnym czasie. Co, oprócz baletu łączy te dwie osoby? Zapewniam Was, że naprawdę sporo jednak nie mogę napisać co dokładnie, gdyż byłoby to już grubym spoilerem. Jedno jest pewne. Tak pochrzanionej historii jeszcze nie było dane mi czytać i nie jest to wcale komplement. 

Same bohaterki były dla mnie zbyt sztywne, ponure, jakby przytłoczone życiem i problemami, nie mogące się od nich oderwać i wmawiające sobie, że gdzieś za rogiem czeka na nie lepszy świat. Jak dla mnie miały kija w tyłku, dialogi prowadzone z osobami drugoplanowymi były dziwne, jakby wyprane z emocji, a całość wydawała mi się bardzo ponura. Oczywiście nie ma się z czego cieszyć, gdy rodzice Miry są po rozwodzie, ojciec ułożył sobie życie z inną kobietą, zaś matka wdała się w romans z mężczyzną, który wynajął sobie u nich pokój. Perspektywa powrotu do domu i zastania własnej mamy z obcym mężczyzną na kanapie w pozycji jasno świadczącej o tym, że nie ustalają nowej ceny wynajmu pokoju, nie jest pocieszająca. Zwłaszcza, że w mieszkaniu prądu jak na lekarstwo, a dziewczyna chodzi do szkoły i musi żyć w dogodnych warunkach, a nie jakimś kartonie ze sklejki. 

Pogrążona w iście patologicznych warunkach, odnajduje schronienie u Maurica, który w swoim domu, każe dziewczynie przebrać się w strój do baletu i tańczyć dla niego. Widać, że Mira nie ma nic przeciwko temu, a nawet jej się to podoba. Wspólne spacery, kolacje, wypady do kina, spotkania w jego mieszkaniu? Nie domyślacie się, co jest na rzeczy? No właśnie… 

O Kate w tej chwili nie jest zbyt dużo napisane. Dopiero po jakby zakończeniu historii o jedenastoletniej Mirze, cała opowieść o Kate i tajemniczym liście nabiera sensu, jednak gdybym napisała o co dokładnie chodziło mogłabym zdradzić nazbyt wiele. 

Cała ta książka to jeden wielki spoiler, gdyby dodać coś więcej niżeli to co sami możecie przeczytać na tyle książki. 

Odnosząc się natomiast do gatunku tej pozycji. Według mnie nie pasuje tutaj absolutnie obyczaj, który znam chociażby z twórczości Magdaleny Kordel, jak i kompletnie odrzuciłabym romans. Matko Boska! Broń Boże romans! Gdzie?! W którym momencie?! Bliżej tu do jakiegoś dramatu, patologii i wszystkiego co złe i ponure, ale na pewno nie do romantycznych słodkich misiaczków, kolorowych serduszek i pachnących różyczek, bo z tym słowo „romans” mi się kojarzy. Książka nie posiada w sobie nic z radości, wszędzie jest smutno i ponuro, do tego Mira czasami zachowuje się jak upośledzona dziewczynka, a Kate jak wiecznie niezdecydowaną kobieta po czterdziestce… obie równie zagubione w świecie w jakim żyją i szukające czegoś co nigdy nie nadejdzie. 

Mordowałam tę książkę wytrwale, mając nadzieję, że może jednak na końcu będzie coś fajnego, znajdę jakieś pocieszenie, jakiś promyk nadziei, że to co czytam nie jest takie… dziwne, patologiczne, ponure i pogmatwane. Niestety nic takiego nie otrzymałam. Jedynie zakończenie, które przedstawia Kate jest dla mnie dosyć zrozumiałe i łączące książkę w jedną całość, jednak cała historia o tym balecie, o rzekomym romansie… zostałam troszkę oszukana i to co wyczytałam z tyłu na okładce książki nie miało swojego odzwierciedlenia w treści. Jeśli nadal jesteście zainteresowani tą pozycją, to proszę bardzo. Czytacie ją na własną odpowiedzialność. Mi ta tematyka nie przypadła do gustu absolutnie. Nie lubię ponurych i ciężkich historii, w których wszystko jest albo czarne albo białe. Pomimo cukierkowej, różowej okładki nie uświadczycie tutaj niczego słodkiego i milusiego. Niestety. Nie w tym debiucie, może przy kolejnych książkach autorka bardziej wpasuje się w moje gusta. Tutaj natomiast cieszę się, że mam tę książkę za sobą i nie musze do niej wracać. 


Moja ocena: Daj sobie spokój 
Książka bierze udział w wyzwaniu: 

Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Grupy Wydawniczej Foksal. Bardzo serdecznie dziękuję!

You Might Also Like

4 Comments

  1. Hej, masz niesamowity styl pisania - dołączam do obserwatorów!
    Co do książki, chyba ją sobie odpuszczę, choć sagi z tak połączoną historią na przestrzeni lat bardzo lubię, ale tym razem nie zapowiada się ciekawie, z tego co widzę :(
    Może kolejna?
    POCZYTAJ ZE MNĄ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Cieszę się, że mój styl przedstawiania książek i ogólnie pisania na blogu przypadł Ci do gustu :) No ja bym poszukała innej książki. Szkoda czasu na tę.

      Usuń
  2. Jak ostro obeszłaś się z tą książką :p. Na LC śledząc opinię , albo oceniana jest bardzo dobrze/ dobrze, albo słabo.Nie miałam tej książki w planach i raczej mieć nie będę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wiele osób ją sobie chwali nie wiem czemu. Być może znaleźli tam to czego ja nie znalazłam, a może za bardzo wzięłam sobie do serca to co napisane jest na tyle okładki i oczekując tego w treści mocno się zawiodłam stąd moja ocena. Nie wiem... ale ciesze się, że nie wszyscy mają to samo zdanie. Świat byłby nudny :)

      Usuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!