Joanna Kanicka - Bagno szaleńców



Autor: Joanna Kanicka
Tytuł: Bagno szaleńców 
Liczba stron: 380 
Wydawnictwo: Fabryka Słów 
Kategoria: Fantasy 

Nigdy nie czytałam książek, których akcja umiejscowiona jest w Zonie. Fabryka Słów to zmieniła i dzięki niej mogłam zagłębić się w ten niebezpieczny świat, w którym nic nie jest pewne. 

Bałam się, że pozycja mnie nie zachwyci, a wręcz będę się z nią męczyć wiele tygodni. Jak było w praktyce? 

Najpierw kilka słów o tym co to jest w ogóle ta cała Zona. Być może ktoś z Was tego nie rozumie (tak jak ja na przykład nie rozumiałam.) Zastanawiałam się co to za miejsce, jeśli tuż obok istnieje zwykły świat i szczerze? Wystarczyło sobie przypomnieć o Czarnobylu, gdzie to słowo jest bardzo często używane. Zona to obszar wydzielony z większego obszaru. Na przykład Czarnobyl właśnie, w promieniu którego praktycznie nikt nie mieszka, gdyż nawet po tylu latach promieniowanie jest zbyt silne. 

Jeśli to mamy już sobie wyjaśnione, skupmy się na samej książce. „Bagno szaleńców” jest kolejną powieścią opartą na podstawie S.T.A.L.K.E.R.a - serii trzech gier komputerowych z gatunku FPS z elementami RPG, co samo w sobie było dla mnie zachętą. 

Zona opisana w książce jest niebezpieczna, a na jej terenie, za sprawą dużego promieniowania, występują wszelakiej maści anomalie, żywe stworzenia mutują czy też pojawiają się emisje, bardzo niekorzystnie wpływające na stan zdrowia naszych bohaterów. W takich właśnie warunkach przychodzi żyć Zielonemu, Dyszcze, Łazikowi oraz innym osobom, które na takie życie się zdecydowały. W końcu wszyscy oni mieli wybór. Mogli żyć poza Zoną. Co zatem spowodowało, że woleli pozostać na tym skażonym terenie? Głównym powodem są cenne artefakty, które są jak lep na muchy i przyciągają ludzi zwanych stalkerami. 

Właśnie od takiego jednego artefaktu wszystko się zaczyna, kiedy to do jednego z budynków, w którym przebywa Zielony oraz Łazik, przez okno na pierwszym piętrze wpada, nie wiadomo skąd artefakt zwany „księżycówką”. Okazuje się, że sprawcą tego małego zamieszania jest Kosa. Mężczyzna, który chce dotrzeć do Doliny Mroku, jednak potrzebuje do tego ludzi, którzy przebywają w Zonie nie co dłużej i wiedzą jakie niebezpieczeństwa mogą spotkać ich podczas drogi. Kosa pragnie, by Zielony, Łazik oraz spotkany wcześniej Dyszka wybrali się z nim w podróż w głąb Zony. Ich cel podróży jest wyznaczony na samym początku, ale czy panowie bezpiecznie dojdą do zaplanowanego miejsca? 

Historia opowiada o drodze jaką mężczyźni musieli przejść, by dojść do Doliny Mroku. Opowiada o ludziach, których spotkali, zdarzeniach jakich byli świadkami i decyzjach jakie musieli podjąć, a niekoniecznie należały do najłatwiejszych. 

Joanna Kanicka stworzyła pełnokrwistych bohaterów, którzy mieli swoje silne i słabe strony oraz kawałek historii do opowiedzenia. Poznajemy więcej szczegółów z życia postaci, na przykład Zielonego. Dowiadujemy w jakich okolicznościach powstał jego pseudonim, z kim utrzymywał kontakty jeszcze kilka miesięcy temu… Dyszka zaś, był moim ulubionym bohaterem. Facet, który nie posiadał dylematów. Kiedy obierał sobie jakiś cel, dążył uparcie do jego zrealizowania, choćby dla innych było to czymś bezcelowym i bezsensownym. On jeden, oprócz możliwości zarobienia pieniędzy, jakie gwarantował mu Kosa jeśli bezpiecznie doprowadzą go do Doliny Mroku, miał powód, by wybrać się w głąb Zony. 

Łazik zaś był człowiekiem od eksploracji terenu. Jako jeden z nielicznych znał większość dróg w Zonie, różne przejścia, zakamarki. Sam jego pseudonim świadczył o tym, że… łaził. W grupie był przewodnikiem i głównie dzięki jego rozeznaniu w terenie Kosa miał dotrzeć do Doliny Mroku. Co panowie spotkali po drodze? 

Obawiałam się, że książka mnie wynudzi. Bałam się tego klimatu, nafaszerowanego mutantami, promieniowaniem, bronią i walkami, gdzie nie znajdę jednorożców, kucyków Pony, ani księżniczek uwięzionych w najwyższej wierzy. Muszę przyznać jednak, że autorka bardzo ciekawie przedstawiła świat z jakim miałam możliwość przez kilka dni obcować. Dużym plusem są dobrze wykreowane postacie, połączone w grupę gdzie każdy miał inny charakter i zachowanie, a łączyła ich Zona, tytuł Stalkera oraz artefakty. Zarówno ci główni bohaterowie jak i poboczni byli bardzo dobrze przedstawieni i dłużej zostawali w pamięci, nawet jeśli po kilku stronach dana postać przestawała mieć jakiekolwiek znaczenie. Niektóre wątki przeplatały się ze sobą, co tylko jeszcze mocniej spajało całą historię i sprawiało, że chciało się czytać więcej! 

Czytając „Bagno szaleńców” nie można narzekać na nudę. Akcja cały czas jest dynamiczna, ciągle coś się dzieje i nie sposób czasem oderwać się od książki, zwłaszcza gdy dochodzimy już do końca tej historii. Przyznać musze, że samo zakończenie mnie zaskoczyło. Było tak… niespodziewane, że nie wiedziałam co o nim myśleć. Czy chciałam udusić autorkę? Pewnie tak, chociaż z drugiej strony, przez cały czas czytania tej książki byłam poniekąd przygotowywana na niespodziewane zachowania i sytuacje. Mówiąc w skrócie – gdyby kózka nie skakała… No właśnie. 

Szczególną uwagę chcę również zwrócić na samo wydanie książki. W środku znajdziemy cudowne czarnobiałe ilustracje przedstawiające poszczególne sytuacje, w których akurat znajdowali się nasi bohaterowie. Niejednokrotnie zatrzymywałam się i przerywałam lekturę, by dokładniej przyjrzeć się pracom wykonanym przez Pawła Zarębę. Dzięki nim miałam łatwiejszy wgląd na to jak wyglądała Zona i łatwiej było mi wszystko sobie wyobrazić. 

Jeśli chodzi o okładkę, tym razem nie mogłam przypasować żadnej postaci do mężczyzny, którego widzimy. W dodatku ten pies… Zanim zaczęłam czytać książkę, myślałam, że będzie o gościu chodzącym po Zonie w towarzystwie psa, a tu taka niespodzianka. Psów tu jak na lekarstwo, aczkolwiek jest jeden, którego mogłabym podpiąć pod tego widniejącego na okładce. Zatem jeśli chodzi o przypasowywanie postaci z książki do tych, których widać na zdjęciu, niestety tym razem poległam. Każdy z Was może widzieć tam kogoś innego lub też nie zwracać na nich uwagi, tylko czytać, czytać i czytać. Swoją drogą – mężczyzna do brzydkich nie należał, więc może któraś z czytelniczek znajdzie w nim swojego książkowego męża? 

Podsumowując. Spodziewałam się czegoś nudnego i ciągnącego jak flaki z olejem, a otrzymałam dynamiczną, pełną akcji fabułę, przy której dobrze spędziłam czas. „Bagno szaleńców” nie wywołało we mnie efektu WHOOAAA, nie znalazłam w niej niczego, co bardzo cenię w książkach. Była dobra, ale nie poniosła mnie na tyle, bym skakała z radości na wieść o kontynuacji. Niemniej jednak gdyby ciąg dalszy się pojawił, z chęcią chciałabym się z nim zapoznać i ponownie spotkać ze znanymi mi już Dyszką czy Zielonym. 

Zważywszy, że było to moje pierwsze zetknięcie z Zoną i Uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a, wydaje mi się, że autorka sprostała moim oczekiwaniom, na tyle bym mogła polecić tę książkę innym. Jeśli ktoś z Was, tak jak ja, jeszcze nigdy nie czytał książek tego typu, to powieść Joanny Kanickiej może być dla Was dobrym wstępem. Nie dostaniecie po twarzy z ociekających krwią flaków, ani też nie wyjdziecie z tej przygody cali czyści. Wszystkiego jest pod dostatkiem, w takiej ilości, że nie będzie się Wam zbierało na odruch wymiotny nadmiaru czegokolwiek, co na dobry początek powinno być dobrym rozwiązaniem. 

Trzeba również zwrócić uwagę na to iż jest to debiut autorki. Udany czy nie? Każdy z Was musi zadecydować o tym indywidualnie. Cieszę się, że miałam możliwość przeczytać tę książkę i mam nadzieję, że w wolnej chwili będziecie chcieli po nią sięgnąć, chociażby tylko po to, by sprawdzić czy świat Zony jest stworzony dla Was, czy może lepiej czujecie się w cywilizowanym świecie. 


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów 
Moja ocena: Warto przeczytać 
Książka bierze udział w wyzwaniu: 

You Might Also Like

2 Comments

  1. Łooo Jezu :D Ciężkawy temat :P Chyba bym nie podołała :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przeczę jest lekko toporna, ale jak już wejdziesz w klimat to fajnie się czyta.

      Usuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!