Shani Boianjiu - Naród, który nie zna strachu


Autor: Shani Boianjiu
Tytuł: Naród, który nie zna strachu 
Liczba stron: 270
Tłumaczenie: Urszula Gardner
Wydawnictwo: Sonia Draga 
Kategoria: Lit. współczesna 

Musze się Wam przyznać, że jeszcze nie dawno oceniając jakąś książkę, zawyżałam jej ocenę tylko dlatego, że myślałam o osobach, którym dana pozycja by się podobała. Więc czemu dana książka miałaby być zła? 

Dopiero od niedawna zrozumiałam, że to ma być moja opinia na temat danej pozycji. Macie przeczytać moje zdanie na temat tej książki (oczywiście, zawsze je czytaliście, ale końcowa ocena była nieco zawyżana). Postanowiłam z tym skończyć i ta opowieść będzie pierwszą z tych, która otrzyma notę, na którą w moim mniemaniu zasługuje. 

Zatem jakie są moje wrażenia po przeczytaniu” Narodu, który nie zna strachu”? 

Przede wszystkim – to nie jest żart – cieszę się, że ją skończyłam czytać. Do zakupu tej książki skusiłam się z kilku powodów: 

Przedłużony pobyt w mieście i brak własnej książki, 
Okładka, 
Cena. 

Od pierwszych chwil nie potrafiłam wczuć się w klimat panujący w książce, a treść była dla mnie tak chaotyczna, że czytałam, ale tak naprawdę nie wiedziałam co czytam. Słowo po słowie, zdanie po zdaniu, kartka po kartce. Bywały chwile, że doznawałam olśnienia i nagle jakbym wyjeżdżając do Chin spotkała na drodze Polaka, w końcu zaczęłam coś rozumieć z tego co mam przed sobą. 

Posiłkując się opisem z tyłu – bo bez niego nawet nie byłabym w stanie napisać Wam z czym się „je” tę pozycję, przedstawię fabułę tej książki, a raczej jej… brak? Miałam wrażenie, że czytam jakieś pourywane od tyłka strony historie nie posiadające początku i końca. Głównymi bohaterkami tej książki są trzy dziewczyny, które trafiają do armii na różne stanowiska. 

Yael szkoli strzelców wyborowych i przebiera w chłopakach, Avishag strzeże… granicy? Przez którą próbują przedostać się uciekinierzy (prawdopodobnie uchodźcy… kojarzę, że była mowa o Palestyńczykach, chcących przedostać się do Egiptu.), natomiast Lea przygląda się ludziom na posterunku. 

Historie dziewczyn są przedstawione, ale styl w jakim jest to ukazane wydaje się być nieco psychiczny. Czytałam o nieistniejących ludziach, na ekranie monitora, którzy powstają z białych kropeczek na zielonym tle, czytałam o tym jak jedna z dziewczyn na swojej warcie rozebrała się do naga i położyła na wieży bo nagle coś jej odwaliło, czytałam o tym jak wstrzykiwały sobie zimną wodę, w celu… nie wiem… naćpania się? WODĄ?! 

Serio… to druga książka w tym roku, której totalnie nie kumam i nie rozumiem co autor miał na myśli, pisząc ją, a tym bardziej wydawnictwo, akceptując książkę i wydając pod swoimi skrzydłami. 

Był jeszcze wątek, jak dziewczyny weszły do męskich baraków, gdzie… następnie zostały zamknięte i bite? torturowane? 

Jeśli ktoś z Was czytał tę książkę i ją zrozumiał, to ja poproszę o oświecenie mnie i uargumentowanie dlaczego ta książka zasłużyła na „światowego bestsellera, który ukazał się w 23 krajach i był (ten rzekomy bestseller) wydarzeniem Frankfurckich Targów Książki 2011 roku”. Naprawdę chciałabym coś zrozumieć z tej książki, no ale… no kurde się nie da. 

Szczęście w nieszczęściu pozycja ma ładną okładkę, dziewczyny ubranej w typowo wojskowe fatałaszki – zwłaszcza jeśli o kolorystyce mowa – ładna twarz, długie, grube włosy i ogólnie całokształt kobiety mi się podoba. Drugim szczęściem w nieszczęściu jest cena. Kupiłam książkę w Matrasie z działu Taniej Książki za szalone 9,90 zł, więc za dużo nie przepłaciłam, gdzie cena detaliczna wynosi 36 złotych i ja bym chciała zapytać za co? Chyba za modelkę na okładce, bo jeśli chodzi o treść to zdecydowanie moja babcia opowiada o wiele barwniej, ciekawiej, realistyczniej i ogólnie mojej babci chce się słuchać. Jeszcze zostanę nafutrowana jedzeniem i jak w tych dowcipach, że dziecko przychodzi do babci chude jak patyk, a wraca do domu jak beczka… 

Cieszę się, że to już koniec mojego spotkania z tą książką i pewnie z autorką także. Nie wchodzą mi książki historyczne, dokumentalne i jak widać wojenne też nie, chociaż nie wiem czy to na faktach była pozycja czy jakieś z tyłka wyjęte pierdoły. 

Nawet kryminały niektóre przypadają mi do gustu, ale chyba jestem tak przesiąknięta fantastyką i młodzieżówkami, że najnormalniej w świecie męczę się czytając takie coś, a jeszcze jak jest napisane w taki sposób jak „Naród, który nie zna strachu” to już całkiem nic tylko iść gdzieś na pole, zrobić ognisko i spalić, odprawić szatański taniec wolności i cieszyć się, że to już koniec. „Już po krzyku”, że Chodakowską zacytuję. 

Jeśli ktoś z Was widzi w tej pozycji potencjał to szczerze podziwiam, czapki z głów i uszanowanie. 

Moja ocena: Omijaj szerokim łukiem! 
Książka bierze udział w wyzwaniu: 

You Might Also Like

10 Comments

  1. Odkąd dodałaś na insta zdjęcie tej książki, to czekałam aż napiszesz o niej coś więcej, nie dlatego że byłam zainteresowana, bo nie jestem, ale chciałam zobaczyć czym Ci tak podpadła. I w sumie już wiem :D Ja osobiście zawsze staram się mieć przy sobie książkę, chyba że zabieram małą torebkę, do której takowa mi się nie zmieści. Akurat zazwyczaj wtedy mam wolny czas na czytanie, a nie wtedy kiedy rzekomy egzemplarz ze sobą mam, ale to szczegół :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to już ostatnia taka toporna książka przynajmniej przez kilka miesięcy :D

      Usuń
  2. Ostra recenzja, ale jakże interesujaca;). Z tego co piszesz ksiazma w pełni zasługiwała na krytykę. Ja opisom z tyłu okładki już nie ufam, bo kilka razy już ostro się na nich przejechałam. Zaczytanego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jej nie kumałam i chyba czas najwyższy dawać książką oceny według swojego uznania a nie jeszcze obiektywnie patrzeć, bo komuś może się podoba. Tak wiem, głupia ja... :P paradoksalnie w weekendy nie czytam zbyt wiele, chociaż moja aktualna książka... nooo.... jest interesująca!

      Usuń
  3. Ja akurat lubię reportaże i literaturę faktu szeroko pojętą ale przyznam że akurat ta książka nie zapowiadała się najciekawiej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak kiedyś ją przeczytasz czy coś, to daj znać. Z chęcią dowiem się co sama myślisz o tej pozycji. Dla mnie to ZUO. :D

      Usuń
  4. Hm... jakaś dziwna ta książka się wydaje... Raczej podziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi absolutnie nie przypadła do gustu. ;/ topornie się czytało ;/

      Usuń
  5. Bardzo chciałam ją przeczytać, ale po tym, co napisałaś,chyba zrezygnuję. :)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie przypadła mi do gustu absolutnie... ;/ wiadomo, że każdy ma swoje upodobania, ale ja... no nie.... chcę o niej zapomnieć :D

      Usuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!