Paul Hoffman - Anioł Śmierci


Autor: Paul Hoffman
Tytuł: Anioł śmierci
Liczba stron: 444
Tłumaczenie: Izabela Matuszewska
Wydawnictwo: Albatros
Kategoria: Fantasy

„Anioł śmierci” to kontynuacja książki pt.: „Lewa ręka Boga”, której recenzje możecie przeczytać na moim blogu. Czy jest to coś, co dorównuje, a może i przewyższa swoją genialnością poprzedniczkę? Cóż… mam mieszane uczucia. Dostając ścianę tekstu i dialogu jak na lekarstwo zatem trudno mi było się skupić na fabule, która miała swój potencjał, a pierwszy tom tylko zachęcał do sięgnięcia po kolejne części.

Nasz główny bohater Thomas Cale zostaje zdradzony przez swoją wybrankę i wydany w ręce odkupiciela Bosca, który przez cały pierwszy tom usilnie próbował schwytać chłopaka, a każde ich bliższe spotkanie przyprawiało mnie o palpitację serca. Ponownie powracamy do znienawidzonego przez Cale’a Sanktuarium, w którym doznał wiele krzywd, poniżeń i jego ostatnim życzeniem było to, aby postawić tam swoje nogi. Co go czeka za murami? Na pewno nie to co ostatnio, a same dobrodziejstwa. Bosco z okrutnego i bezwzględnego kapłana zamienia się niemalże w służącego chłopaka, którego określa mianem Anioła Śmierci – uosobienia gniewu boskiego, skierowanego do ludzi wierzących w inną wiarę niźli Powieszonego Odkupiciela. Dzięki jego pomocy, chce obalić obecnego papieża, a na jego miejsce posadzić siebie samego. Czy to mu się uda?

Osobiście uważam to za gorszą część cyklu „Lewa ręka Boga”, gdyż w przeważającej części czytało się jedynie o przebiegu walk toczonych przez Cale’a, Kleista czy inne postacie. Ponadto ściana jednolitego tekstu strasznie mnie męczyła. Czytając jedną stronę, modliłam się, żeby na kolejnej w końcu pojawiły się dialogi, a nie następna tona opisów odrąbywanych głów, sikającej na lewo i prawo krwi, czy łatania dziury pod okiem używając do tego gałęzi bzu, kawałka ciała z pośladka i igły do szycia ubrań… Nie zmienia to oczywiście faktu, że gdy owe dialogi w końcu się pojawiały, to fabuła jakby zaczynała żyć własny życiem i było ono na tyle interesujące, że wręcz nie mogłam oderwać się od lektury. Autor chyba nie jest tego świadomy, że wymianę zdań między bohaterami przeprowadza w tak dobry sposób, że to właśnie tym powinien się głównie zajmować przy pisaniu książek, a nie opisywaniu wszystkich wydarzeń niczym dziennikarz w samym środku pola walki.

Cieszę się, że znalazł trochę miejsca na poboczne wątki, do których z pewnością zaliczały się perypetie IdrysaPukke, Mętnego Henriego, czy Kleista. Właśnie ci trzej bohaterowie w zakończeniu pierwszego tomu ruszyli z odsieczą Thomasowi, by odbić go z rąk odkupicieli. W drugim zaś tomie, czyli tym, odłącza się od nich Kleist ruszając we własną drogę i napotykając różne przeszkody, zaś Mętny Henri i IdrysPukke pojawiają się w połowie książki po prostu spotykając się z Cale’m. 

Przez całą książkę czekałam na jakieś wielkie BUM! Miałam nadzieję, że akcja w końcu stanie się dynamiczna i wyjdziemy z wiecznych opisów prowadzonych walk, a przejdziemy do wydarzeń, które zaplanował Bosco. Te niestety zaczęły się rozwijać dopiero pod koniec książki i wtedy trochę zaczęłam wciągać książkę nosem. Dokładnie po jednej z rzezi przeprowadzonej przez odkupiciela i tajemnicy jaką skrywał papież. To nieco wgniotło mnie w sofę na której siedziałam. Ponadto w fabule pojawia się Arbell Łabędzioszyja, tym jednak razem, Cale darzy ją całkiem innym uczuciem niż w pierwszym tomie. Z pewnością będę miała okazję śledzić jej losy w ostatniej części, która grzecznie czeka na półce na swoją kolej.

Książka ta jest przede wszystkim dla osób, które uwielbiają bitwy, wszelakiej maści potyczki, opisy tortur i procesy leczenia, które w tym przypadku utkwiły mi dosyć głęboko w pamięci na jakiś czas. Z pewnością pozycja ta również zachęca nas do sięgnięcia po trzeci tom, ponieważ chcemy się dowiedzieć jak potoczą się losy naszych bohaterów, którzy raz są pod wozem, a raz na wozie. „Anioł śmierci” to kontynuacja ucieczki głównego bohatera przed jego przeznaczeniem, którego nie potrafi do końca zaakceptować i ja poniekąd również się z nim nie zgadzam. Czy jego przeznaczenie się dopełni? Dowiem się w kontynuacji. Zaś jeśli Wy jesteście zainteresowani tą książką, to ją polecam, a ci którzy kręcą nosem, niech poczytają sobie coś innego.

Moja ocena: Nie polecam, nie odradzam.
Książka bierze udział w wyzwaniach:

1. Przeczytam tyle ile mam wzrostu (3,3 cm)
2. Czytam fantastykę

You Might Also Like

4 Comments

  1. Niekoniecznie jest to mój gatunek, ale nie wykluczam przeczytania tej książki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy tom jest w moim odczuciu lepszy :) Oczywiście kto w czym gustuje :)

      Usuń
  2. Mam za sobą całą trylogię. Ma bardzo różny poziom. Ta część była niestety najsłabsza :/ Dałam jej ledwo 3/6 na koniec :/ Ostatni tom jest nieco lepszy.

    OdpowiedzUsuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!