Martyna Senator - Z popiołów



Autor: Martyna Senator
Tytuł: Z popiołów
Liczba stron: 333
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Kategoria: Romans

„Z popiołów” to jedna z książek, do których recenzji nie potrafię wpleść jakiegoś ładnego rozpoczęcia, odniesienia. Ją się po prostu przedstawia bez zbędnych dodatków i przedstawia wady oraz zalety, a następnie zgrabnie kończy się swoją wypowiedź.

Swoją premierę książka będzie mieć 8 listopada, zatem już niebawem!

Jakie są moje odczucia po przeczytaniu tej pozycji?

Przede wszystkim jeśli nie czytaliście „Z popiołów” to nie polecam Wam oglądania wszelkich opinii, recenzji i filmów na jej temat. Inni recenzenci oczywiście w żaden sposób nie spoilerowali, jednak musieli opowiedzieć o czymś o czym i ja będę musiała nadmienić, co może sprawić, że odbiór tej książki nie będzie taki naturalny, a na pewne aspekty zostaniecie po prostu przygotowani. Tak, wiem, recenzje są właśnie po to byście się mogli przekonać czy ta książka będzie Wam „leżeć”. Mi osobiście trochę popsuło to odbiór całej treści, gdyż spodziewałam się czegoś w rodzaju „o ja pieprze”, a wyszło „hmm ok… myślałam, że będzie coś gorszego”. Psychicznie byłam przygotowana na emocjonalną bombę, o której wszyscy mówili, stąd też moje nie tyle co rozczarowanie, a przyjęcie ze spokojem tego, co stworzyła autorka.

Już na samym początku jesteśmy po prostu wciągnięci w wir wydarzeń, które splatają się z coraz to bardziej rozbudowanymi wątkami. Jednym z nich jest sytuacja, kiedy to nasza główna bohaterka Sara wraca wieczorem do domu przez krakowskie ulice i postanawia skrócić sobie drogę. Pewnie niejednokrotnie słyszeliście od swoich babć lub mam coś w rodzaju „tylko nie idź na skróty, bo nie wiadomo co się może stać”. Tym razem jest tak samo. Dziewczyna wchodzi w mniej uczęszczaną uliczkę i prawie od razu żałuje, że to robi. Zostaje napadnięta przez sześciu gości. Na szczęście nie dochodzi do niczego złego ponieważ z opresji wyciąga ją pracujący w pobliskim barze chłopak o imieniu Michał.

To właśnie wokół Sary i Michała kręcić się będzie cała fabuła tej książki. Można ująć, że ich perypetie połączą się dzięki Adzie – szefowej Michała, która w geście desperacji będzie szukać osoby, która zagra w najbliższą sobotę koncert w jej pubie. Lokal utrzymywał się przysłowiowego końca i kobieta musiała robić cokolwiek, by jakoś go rozkręcić i zachęcić ludzi do odwiedzania tego miejsca. Traf chciał, że Sara nie dość, że potrafiła grać na gitarze, to jeszcze śpiewała. W przypływie współczucia możliwości utraty przez Adę pubu, zgodziła się wystąpić w sobotni wieczór. Nie wiedziała jednak, że to nie będzie jej ostatni występ.

Częste spotkania w pubie sprawiły, że Michał zaczął się interesować dziewczyną. Intrygowała go, była jedną, wielką tajemnicą, którą chciał odkryć. Ich zwyczajne rozmowy, niezobowiązujące spotkania zarówno ze strony dziewczyny jak i chłopaka powodowały przyśpieszone bicie serca. Nieświadomi swoich uczuć pragnęli się nawzajem, niestety o ile Michał był otwarty, o tyle Sara nie chciała, by ich przyjaźń przemieniła się w coś większego. Pomimo swoich uczuć jakimi darzyła chłopaka, nie pozwalała sobie na ich uwolnienie. 

To jest właśnie ten moment, który sprawił, że książkę przeczytałam na coś nastawiona. Otóż, w życiu Sary stało się coś co nie pozwala jej żyć chwilą, korzystać z tego co oferuje jej świat tu i teraz. Zamyka się w sobie i nie pozwala nikomu wejść do jej własnego świata, w którym czuje się nieszczęśliwa, zraniona i samotna. Trochę masochistyczne podejście, którego jest świadoma, ale nijak nie potrafi sobie z nim poradzić. 

Michał podświadomie czuje, że dziewczynę musiało spotkać coś bardzo złego, ale nie naciska i nie zadaje pytań. Jednak nie zamierza również czekać i obserwować jak być może ktoś inny sprzątnie mu ją sprzed nosa. Na jednym ze wspólnych spotkań, proponuje jej randkę, co tylko pogarsza sytuację. Sara zaczyna unikać chłopaka. Demony przeszłości nie pozwalają jej zbliżyć się do kogokolwiek, zabierają jej tlen i to co w życiu jest jedną z ważniejszych cech – możliwością okazania i otrzymania miłości. 

Czy Michałowi uda się dotrzeć do Sary, a dziewczyna ośmieli się mu powiedzieć co takiego strasznego ją spotkało? Po przeczytaniu tej książki będziecie mieli okazję być świadkami, jak krucha przyjaźń zamienia się w delikatną, spokojną miłość, która krok po kroku burzy mur strachu, pełen obaw, a zastępuje go nutą czułości i poczucia bezpieczeństwa.

Osobiście mam mieszane uczucia. Spodziewałam się czegoś o wiele bardziej mrożącego krew w żyłach, czegoś makabrycznego i bardzo złego. Wszystko przez to, że obejrzałam kilka innych recenzji, gdzie recenzenci byli naprawdę przejęci, a wiadomo, że wtedy wymagania względem książki są spotęgowane. Zdaje sobie również sprawę, że gdybym sięgnęła po tę pozycję całkiem w ciemno, na pewno byłabym mile zaskoczona, chociaż słowo „mile” nie za bardzo tu pasuje, biorąc pod uwagę wydarzenia jakie spotkały Sarę. Na pewno inaczej patrzyłabym na tę pozycję.

Kolejną sprawą jest fakt, że nie jest to książka, która ma zachwycać, sprawiać, że oczy z orbit będą nam wychodzić po przeczytaniu kolejnych stron. To książka mówiąca o życiu jakie może spotkać każdego z nas, o trudnej sztuce przebaczania, ofiarowania miłości nie oczekując nic w zamian. „Z popiołów” to historia opowiadająca o tym, że powinniśmy nauczyć się żyć ze swoimi bliznami, ale nie powinniśmy być ich marionetkami. Nasze błędy i doznane krzywdy powinny sprawić, że staniemy się silniejsi i mądrzejsi o zdobyte doświadczenie.

Nadmienić również trzeba, że historia zawarta w książce nie jest wyssana z palca. Autorka stworzyła książkę, której bohaterowie żyją naprawdę i przeżyli to co Sara oraz Michał. Właśnie ta świadomość sprawia, że „Z popiołów” nie jest zwykłą książką, romansidełkiem jakich wiele, ale pozycją, którą trzeba przeżyć i w spokoju przemyśleć; dać jej możliwość wypłynięcia na światło dzienne, by ludzie dowiedzieli się, że nie tylko w rodzinach patologicznych i biednych dzieje się źle, ale czasem w tych z „wyższej półki” rozgrywają się tragedie, które się przemilcza… Bo wstyd? Bo co powiedzą sąsiedzi? Bo jesteśmy szanowaną rodziną? Tego się nie mówi. Dlatego tak ważne są takie właśnie książki.

„Z popiołów” jest warta przeczytania, ale nie oczekujcie efektu WHOAAAA, ponieważ w tej książce, to nie jest najważniejsze. Najważniejsza jest treść, przesłanie i życiowe mądrości babci Sary, które być może komuś z Was będą mogły się przydać.


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuje wydawnictwu Czwarta Strona


Moja ocena: Warto przeczytać
Książka bierze udział w wyzwaniach:

1. Przeczytam tyle ile mam wzrostu (2,5 cm)

You Might Also Like

6 Comments

  1. Każdy ma inny gust jednym powieść będzie się podobać dla innych będzie bez szału.Czytałam już o tej książce, ale jakoś nie wiem czy się skusze. Może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Każdy ma inne upodobania. Ja jestem głównie dziecię fantastyki, a tu nie dość, że jej brak to jeszcze historia oparta na faktach. Nie mówię, że zła, bo fajna, ale pewnie inaczej jeszcze bym ją odebrała, gdybym sięgnęła po nią w ciemno.

      Usuń
  2. A ja i tak ostrzę sobie na nią pazurki, bo inną książkę autorki uwielbiam ;) Zresztą- jestem team romanse :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygotuj sobie dobry pilnik :D dla mnie to pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki :)

      Usuń
  3. To ja chce ta ksiazke nawet jezeli nie jest taka swietna :DDD.
    Pozdrawiam i obserwuje!
    http://teczowabiblioteczka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko zależy od upodobań :) ja jestem swoisty fantastyk, książka ma swój klimat i potencjał i z pewnością odebrałabym ją inaczej, gdybym przeczytała ją w ciemno. Dziękuję za obserwowanie, mam nadzieję, że nie uciekniesz w popłochu :)

      Usuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!