Paulina Hendel - Żniwiarz. Czerwone słońce


Autor: Paulina Hendel
Tytuł: Żniwiarz. Czerwone słońce
Liczba stron: 431
Wydawnictwo: Czwarta Strona 
Kategoria: Fantasy


A dla opornych? Film na kanale :) 


Ogrom. W zasadzie to zdecydowana większość filmów na You Tube gdzie booktuberzy wypowiadają się na temat tej książki jest zdania, że tom drugi pobija pierwszą część i jest zdecydowanie lepszy. Co ja mam na ten temat do powiedzenia? Czy również dołączę do tej rzeszy zwolenników? A może jednak uznaję, że kontynuacja jest gorsza? Przeczytajcie:

Na początku totalnie nie mogłam się odnaleźć. Autorka wielokrotnie zmieniała postać prowadzącą przez co nie za bardzo wiedziałam czy znajduję się w teraźniejszości, przeszłam do przeszłości, czy może mam jakąś wizję przyszłości. Z biegiem czasu jednak dało się do tego przyzwyczaić i najzwyczajniej delektować historią opowiedzianą przez panią Paulinę.
Na samym początku zostaje nam przedstawiony obraz tego, co mieliśmy okazję przeczytać pod koniec pierwszego tomu, potem zaś trzeba było wrócić kawałek do tyłu, by zrozumieć dlaczego tak, a nie inaczej potoczyły się losy naszych bohaterów. Jakie było moje zadowolenie kiedy na pierwszej stronie przeczytałam o Czarne Wodzie – miejscowości, do której nie mam wcale tak daleko, a każde wspomnienie czegoś znajdującego się na Pomorzu jest dla mnie miłym akcentem, zważywszy na to, że zwykle słyszę jak coś dzieje się na południu Polski, a nie w moim ukochanym Pomorzu.

„Żniwiarz. Czerwone słońce” jest pozycją zdecydowanie bardziej dynamiczną od swojej poprzedniczki. Częściej wychodzimy w teren i polujemy na wszelakiej maści demony słowiańskie, oraz częściej zmieniają się bohaterowie, przez co mamy wgląd na sytuację z różnych perspektyw.
Ponadto mamy ogrom nowych postaci i o ile na początku nie lubiłam Sebastiana oraz Adriana – kuzynów Magdy, którą można poznać w pierwszym tomie, o tyle gdy chłopacy dowiedzieli się o istnieniu demonów, żniwiarzy i wszystkich „paranormalnych” rzeczach, obdarzyłam ich ogromną sympatią i z rozbawieniem, a także zainteresowaniem czytałam każdy wątek, w którym występowali.

Autorka nie przestaje mnie zadziwiać swoimi pomysłami. Nie do końca możemy wierzyć w to, co sama nam podaje na talerzu, ponieważ później cała sytuacja może się odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni i nabrać całkiem nowego wybrzmienia. Jest tak szczególnie – i tu Was chyba nie zaskoczę – pod koniec książki. Przez całą tę pozycję byłam nastawiona na pewien aspekt, czekałam na jakiś rozlew krwi, walkę, wielkie BUM! A tu… sytuacja zaczyna się tak jakby odwracać i to do czego byłam przyzwyczajona nagle się zmienia i muszę się zaklimatyzować w tej nowej sytuacji. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Pisząc w skrócie, już się boję, jak wątek z końca książki potoczy się w trzecim tomie i w ogóle jak zostanie rozwiązany.

Pani Paulina wprowadziła do opowieści postać Janiny – siostrę cioci Jadzi, która w pewien sposób jest jej przeciwieństwem. Co prawda obie to charakterne kobitki, ale o ile ciocia Jadwiga była osobą życzliwą, o tyle Janina to chodząca wredota, dla której najważniejsze są pieniądze. Dopiero pod koniec, gdy jej wnukowie – Adrian oraz Sebastian się jakby… nawracają, mamy pewien wgląd w myśli tej kobiety i poznajemy bliżej jej przeszłość i to dlaczego powzięła takie, a nie inne decyzje. To pozwala nam zrozumieć postępowanie Janiny i w jakiś sposób ją zaakceptować.

Główna fabuła zaś to poszukiwania. Feliks szuka Gerarda – jednego ze żniwiarzy, wiedzącego, jak unicestwić Pierwszego, który po ostatnich wydarzeniach mających miejsce w pierwszym tomie, ulotnił się i przepadł jak kamień w wodę. To kolejna postać, którą poszukujemy praktycznie w trakcie czytania całej tej pozycji. Oprócz tego jak wspomniałam wcześniej, częściej wyruszamy w plener gdzie wraz z bohaterami polujemy na słowiańskie demony. Tym razem mamy możliwość bliższego ich poznania i przebieg łowów nie zamyka się jedynie do walki między żniwiarzem, a demonem, tylko rozkłada się jeszcze na czynniki pierwsze. Jak dany demon wyglądał, czy można go unicestwić, gdzie zwykle żeruje i tak dalej.

W drugiej części zdecydowanie częściej możemy przenikać myśli bohaterów i zaś autorka kończy historię w taki sposób, że nie można się doczekać co będzie w kolejnej części. To powinno być karalne i niedozwolone! Tak trzymać w napięciu czytelnika. Czyżby pani Paulina chciała byśmy wszyscy tutaj dostali zawału? :P 

Podsumowując, czy książka jest lepsza od swojej poprzedniczki? Jestem świeżo po przeczytaniu „Czerwonego słońca” i mam mieszane uczucia. Z jednej strony, poznałam nowe wspaniałe postacie, niejednokrotnie autorka wywróciła moje przekonania do góry nogami, o wiele bardziej mogłam wejść w świat demonów i niczym Geralt z Wiedźmina na nie polować, ale nie potrafię napisać, która część była lepsza. Obie miały otwarte zakończenia, obie dobrze wspominam i rozmyślam nad poszczególnymi wątkami i przy obu z równym sobie zainteresowaniem czekam na kolejny tom. Dlatego też ogłaszam remis! 

Naprawdę uważałam, by nie uronić ani jednego spoilera, nawet jeśli na odwrocie książki ewidentnie dowiecie się czegoś więcej niżeli tego, co przeczytaliście u mnie. Po prostu nie chciałam Wam psuć zabawy. Zarówno tym co nie czytali pierwszego tomu, jak i osobom, które „Czerwone słońce” mają jeszcze przed sobą. W równym stopniu polecam drugi tom Żniwiarza i zachęcam do zapoznania się z tą pozycją, zwłaszcza, że autorką jest Polka, która w żadnym wypadku (póki co) nie wyszła w swoim opowiadaniu po za granice Polski, utrzymując tym samym swoisty słowiański klimat.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona


Moja ocena: Warto przeczytać
Książka bierze udział w wyzwaniach:

1. Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 3 cm
2. Czytam fantastykę

You Might Also Like

3 Comments

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!