Magdalena Kordel - Córka Wiatrów


Autor: Magdalena Kordel
Tytuł: Córka Wiatrów
Liczba stron: 388
Wydawnictwo: Znak 
Kategoria: Obyczaj

Czas najwyższy na chwilę oderwać się od fantastyki i stanąć twardo stopami na ziemi. Stąd też postanowienie, by zabrać się za „Córkę Wiatrów”. Po raz pierwszy czytając coś autorstwa Magdy Kordel mam mieszane uczucia, ale dlaczego? Czy książka była słaba? Czy wręcz przeciwnie, było w niej coś takiego, że wręcz nie pasowało do pozostałych książek autorki i miało się wrażenie, że napisał ją ktoś inny?

„Córka Wiatrów” jest pierwszym tomem cyklu „Wilczy dwór” i trzeba przyznać, że książka ma swój klimat. Przenosimy się do XIX wieku, kiedy to żyje Konstancja mieszkająca w Wilczym Dworze właśnie. Stąd też wnioskuję, że jej dom, a raczej dwór będzie głównym miejscem akcji całego cyklu, nie tylko tej jednej książki. 

Konstancja to wdowa po zmarłym mężu Tadeuszu, na której głowę spadły wszystkie obowiązki domowe, na sprawach politycznych kończąc. W opanowaniu wszystkiego pomaga jej Pelagia. Ochmistrzyni we dworze, która jest również jakby przyjaciółką naszej głównej bohaterki. Czytając o niej, oczami wyobraźni widziałam pulchną, pełną energii kobietę, wiecznie ubraną w fartuszek, taką typową wiejską babę. (To nic, że tu gospodarowała na dworze :P )

Akcja nabiera tempa, gdy do domu Konstancji niespodzianie przybywa Jan. Mężczyzna zniknął z życia kobiety na kilkanaście lat, by wrócić z mało przyjemną wiadomością, która nijak chce mu przejść przez gardło. Wraz z Janem na światło dzienne wychodzą postępki Sępińskiego, który dzierżawi kawałek ziemi należący do Konstancji, oraz inne sprawy, powodujące u kobiety ogromne wyrzuty sumienia i złość jednocześnie.

Czy Konstancji uda się doprowadzić wszystko do ładu, który znała przed przyjazdem Jana? Jeśli jesteście ciekawi, będziecie musieli sięgnąć po tę powieść.

Magda Kordel ukazała nam kolejną ciekawą opowieść osadzoną w czasach, kiedy to jeździło się bryczkami, a na bale wychodziło się w przepięknych sukniach z bufiastymi rękawami. Historia była ciekawa, aczkolwiek ciągnęła się niemiłosiernie. Nie mam tu oczywiście nic złego na myśli, bardziej chodzi mi o to, że będąc na setnej stronie zauważyłam, że autorka opisała zaledwie jedno popołudnie i jeszcze z niego nie wyszła. Czas akcji tej książki był naprawdę krótki, ale to nie znaczy, że historia przedstawiona przez Magdę była zła.

„Córka Wiatrów” to historia o sile kobiet, które spotkało niejednokrotnie nieszczęście, ale potrafiły z niego wybrnąć i stanąć na własnych nogach o wiele silniejsze i mądrzejsze o nowe doświadczenia. To również powieść, która nie za wiele ma wspólnego z dynamizmem, ale za to bardzo szczegółowo i dokładnie pozwala nam się wczuć w klimat panujący w książce i niemal namacalnie być jej uczestnikami. 

Główna bohaterka to chodząca Matka Boska, która chce wszystkim pomóc, chce wszystkich przygarnąć do swojego serca i nie może spokojnie patrzyć na cierpienie drugiego człowieka. Kogoś takiego chciałoby się mieć u swojego boku i być pewnym, że z każdej sytuacji nawet tej tragicznej, jest jakieś wyjście.

Jako że to dopiero pierwszy tom cyklu „Wilczy Dwór”, autorka moim zdaniem bardziej skupiła się na przedstawieniu nowego świata jaki wykreowała aniżeli na tym by akcja była dynamiczna i pod koniec miało się wrażenie WHOAAAAA. Pozostawiła kilka wątków niedokończonych, które zapewne zamknie w kolejnych tomach i dopiero w następnych częściach będzie się działo, jestem o tym przekonana!

Za dużo książek Magdy przeczytałam by łudzić się iż w kontynuacji „Córki wiatrów” będzie powiew fantasy, aczkolwiek te wilki aż się o to proszą! Proszą by je oswoić, by tytułowa córka wiatrów posiadała jakieś magiczne zdolności… Autorką jednak jest Magda Kordel, a nie J. K. Rowling, więc jak mam się czegoś spodziewać to zdecydowanie pięknego, kojącego, wprowadzającego w jedyny w swoim rodzaju klimat opowiadania, z którego ciężko będzie się oderwać, nawet zważywszy na minimalny zakres dynamicznej fabuły. To właśnie jedna z większych wad tej książki – brak akcji, która wywołałaby u mnie niepokój, dreszcze, ogromne zainteresowanie czy przyśpieszyła bicie mojego serca. Drugą rzeczą do której mogłabym się przyczepić, to niestety (bo wiem, że Magda jak nikt inny nad charakteryzacją bohaterów pracuje, nie wymyśla ich na poczekaniu i są bo są) jest Pelagia. Ta kobieta wręcz mnie irytowała. Nie można zaprzeczyć, że ma dobre serce, ale na Boga! Jeśli ktoś coś zaczyna to niech to kończy, a nie wymiguje się od odpowiedzi. Pelagia była kobietą, która wiedziała co się dzieje na Dworze, ale swoją wiedzą nie za bardzo lubiła się dzielić zwłaszcza jeśli działo się coś złego. Przed swoją panią ukrywała wiele spraw, którymi Konstancja jako właścicielka swoich ziem powinna się zająć. Każda próba wyciągnięcia od kobiety jakichkolwiek konkretów przedłużała się na półtorej strony, a bo to Pelasia się bała reakcji Konstancji, a to nie wie czy powinna mówić takie rzeczy… to na cholerę w ogóle zaczynała. Ochmistrzyni to trochę taki kontrast Leontyny, którą znamy z cyklu „Malownicze”. Leontyna była kobietą, której jak coś leżało na wątrobie, to o tym mówiła i miała w nosie co pomyślą sobie inni. Wyciągnąć coś z Pelagii, graniczyło z cudem, więc wolałabym, żeby nawet nic nie wspominała jeśli ma zamiar potem siedzieć cicho i nic nie mówić.

Po za tym nie mam żadnych zastrzeżeń. „Córka Wiatrów” to kolejna balsamiczna produkcja w wykonaniu Magdy Kordel, którą czyta się z zainteresowaniem, a karty powieści same otulają nas ciepłym kocem i zapraszają do wkroczenia w ich tajemniczy, pełen niespodzianek świat.

Mając świadomość tego, że to dopiero pierwszy tom, uważam, że warto zaznajomić się z tą pozycją. Czuję, że niedomknięte wątki nabiorą kolorytu w kontynuacji i jeszcze nie raz autorka namiesza nam w głowach, by potem wszystko pięknie poukładać. Po za tym twórczość Magdy Kordel zawsze działała na mnie uspokajająco i na samo wspomnienie o wykreowanych przez nią bohaterów, robiło mi się cieplej na sercu, więc może i Wam przypadnie do gustu.

Moja ocena: Warto przeczytać
Książka bierze udział w:

You Might Also Like

4 Comments

  1. Nie jestem fanką, czasów, gzie były bryczki a nie samochody i choć lubię obyczajówki - raczej na tę się nie skusze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W razie jakbyś jednak w przypływie własnej desperacji nie miała co czytać to jest to przyjemna lekturka :)

      Usuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!