Spotkanie autorskie z Pauliną Hendel.


Jeśli nigdy nie byliście na spotkaniu autorskim, o którym dowiedzieliście się zaledwie…  dziewięć godzin wcześniej, to polecam. Tak było w moim przypadku.  To, że akurat pojawiłam się na tym spotkaniu było naprawdę mega zbiegiem okoliczności. W momencie kiedy się dowiedziałam, że Paulina Hendel będzie w pobliżu, jakby nigdy nic sobie pracowałam. Zaledwie trzydzieści minut wcześniej słuchałam RMF Fm, ale stwierdziłam (nie po raz pierwszy zresztą), że ile można słuchać jednego i tego samego. Przerzuciłam się na moje regionalne radio, na którym zapowiadali różne imprezy w powiecie i co było zabawne? Usłyszałam tylko takie… słowa klucz. „Paulina Hendel”, „Żniwiarz”, „Miejska Biblioteka Publiczna”, ”Godzina 18”. W mojej głowie zaczęły pracować trybiki i łączyć wszystko w jedną bardzo interesującą całość.  Słowo „Żniwiarz” wiele razy przewijało się na Booktubie. Maja K.,  P42, Kulturalna Szafa? Każdy wszędzie zachwalał „Żniwiarza”. To była moja pierwsza myśl – ta książka musi być dobra, a jej autorka będzie zaledwie trzydzieści minut drogi ode mnie. Następnie przypomniały mi się słowa Magdy Kordel. Zachęcała mnie do tego, bym chodziła na spotkania autorskie nawet jeśli nie znam żadnej twórczości autora. Dla niego to i tak budujące, że ktoś poświęcił swój czas, chociaż nie wie, czego może się spodziewać. Tak oto sumując dobrą książkę do samej ciekawości poznania twórcy, powzięłam planowanie jak dostać się na miejsce spotkania. Samochód mam, będę po godzinach pracy, wezmę jakiś notesik, długopis, trzeba naładować lustrzankę, wziąć parasol w razie jak będzie padać, przy okazji odwiedzę babcię i zostanę szczęśliwą właścicielką „Żniwiarza” jeśli w ogóle będzie taka sposobność więc portfel także się przyda. Był jeden mały problem tego całego spotkania, który strasznie mi dokuczał. Otóż… nie mogłam się już skupić na pracy :D co chwilę spoglądałam na zegarek i czekałam na tę 15:00 jak na zbawienie. Czas jednak nie chciał przyśpieszyć. Kiedy w końcu wyszłam z zakładu miałam już praktycznie wszystko zaplanowane, począwszy od godziny wyjazdu do samego spotkania. Z domu wyjechałam około 16:30. Pół godziny na dojazd do babci, szybkie przywitanie i spacer do centrum miasta z buta czyli na spokojnie, kolejne trzydzieści minut.  Na miejscu byłam kwadrans przed spotkaniem. Co mnie zdziwiło, to fakt, że jeszcze nikogo nie było, ale z drugiej strony pomyślałam, że chyba będę jedną z nielicznych, która jest przyjezdna także… Dosłownie chwilę później przybyła autorka. Co interesujące, to była w obstawie… psa. W tym momencie włączył mi się taki tryb „obserwator”. To druga autorka w moim życiu na której spotkanie autorskie miałam przyjemność przyjść więc porównywałam to z poprzednim spotkaniem oraz z moimi wymyślnymi wyobrażeniami takowych eventów. Bardzo mnie zaciekawiło to, że zarówno spotkanie autorskie z Magdą Kordel, Pauliną Hendel jak i moje własne, wykreowane, różniły się nieco od siebie. Mogłam uczestniczyć w dwóch odmiennych od siebie wydarzeniach i uczyć się, na jak wiele sposobów można przeprowadzić takie okazje. Z tym większym zaangażowaniem słuchałam co autorka ma do powiedzenia.


Spotkanie pani Paulina rozpoczęła od krótkiego pytania. Szczerze powiedziawszy, byłam zdziwiona, jednak z drugiej strony okazało się to być bardzo pomocne podczas dalszej rozmowy. 

(Tak na marginesie, jeśli sami chcecie zobaczyć jak to było, to znalazłam godzinny prawie film na YT  z tego spotkania :) nie mój, ale obejrzeć możecie :P [KLIK]

Otóż autorka zapytała wprost czy ktoś z obecnych czytał jakieś jej książki. Niestety (lub stety) siedziałam w pierwszym rzędzie i pojęcia nie mam kto się zgłosił, a kto nie, jednak po reakcji pani Pauliny wywnioskowałam, że osób czytających cokolwiek z jej twórczości jest bardzo mało. W tym momencie można powiedzieć, że troszkę mi ulżyło. Nie czułam się już jak odludek, który sobie przyszedł nawet nie widząc dokładnie do kogo, tylko na szybko wertując Internet w celu uzyskania podstawowych informacji. Miałam świadomość tego, że takich osób jak ja jest w pomieszczeniu więcej i oni również przybyli, by posłuchać autorki, chociaż w ogóle mogli nie wiedzieć z jakim gatunkiem będą mieli do czynienia i czy twórczość autorki przypadnie im do gustu. Pani Paulina wyjaśniła, że dzięki tej niby błahej informacji wie jak rozpocząć spotkanie, ponieważ inaczej rozmawia się z osobami, które czytały książki, a inaczej z osobami, które ich nie czytały.
Autorka rozpoczęła od  streszczenia swojej pierwszej książki „Strażnik”, która jest pierwszym tomem cyklu „Zapomnianej księgi”.  Opowiedziała skąd pomysł na książkę, z jakich źródeł wiedzy korzystała, przy okazji przeprowadziła z osobami, które przyszły na spotkanie, rozmowę na temat dawnych wierzeń, zabobonów, demonów…
Całe to wydarzenie kręciło się wokół lekkiego zarysowania fabuły książek autorki oraz tego, na czym bazowała, pisząc swoje opowiadania. Osobiście autorka bardzo zainteresowała mnie historiami na temat różnych wierzeń i opowieściami, które sama wyczytała i mogła się nimi z nami podzielić. Czułam się trochę jak na lekcji historii, ale takiej rodem z Wiedźmina. W zasadzie to kiedy zapytała nas czy znamy jakieś demony i pierwszy, który padł to „bies”, pomyślałam… kurde… tego jest pełno w Wiedźminie. Ale czy aby na pewno? Nie byłam w stu procentach pewna, że te… potwory występujące w grze, jakie niejednokrotnie zabijałam, to demony, dlatego wolałam siedzieć cicho. Była Południca, Leszy, Baba Wodna, Ghul, Utopiec, Poroniec… wiele tych stworzeń wręcz cisnęło mi się na język, ale sobie pomyślałam… czy oni aby na pewno są demonami? Może to po prostu... potwory :)
Gatunek wokół którego kręci się autorka jest dla mnie przystępny. Czytałam na przykład „Piątą Falę”, która należy do gatunku post apo. „Rzeczpostapokaliptyczna Polska” również była ciekawą pozycją tej kategorii… uznałam, że twórczość pani Hendel także przypadnie mi do gustu i nawet jeśli nie będę się zachwycać to prawdopodobnie nie uznam tego za totalne zero, zwłaszcza, że nasłuchałam się tyle pozytywnych opinii na temat „Żniwiarza”, którego oczywiście miałam możliwość zakupić i tak też uczyniłam!
Spotkanie autorskie było bardzo interesujące i cieszę się, że autorka mogła od samego początku do końca poprowadzić je samodzielnie. Nie było ustalonych pytań, które pewnie niejednokrotnie zadawano już gdzieś pani Paulinie, a ona sama mogła opowiedzieć nam o sobie, o swojej twórczości, planach i pomysłach na książki, jak i troszkę zagłębić się w prywatne życie. Do czego zmierzam? Otóż jestem trochę takie sentymentalne dziecię i tak jak w przypadku streamera Łosia pochodzącego z Gdyni, tak i w przypadku pani Hendel, ogromnie i tu to podkreślę O.G.R.OM.N.I.E. się cieszę, że autorka również jest z mojego ukochanego Pomorza i wcale nie tak dalekiego, ponieważ z Miastka. Rozpiera mnie wtedy taka niczym niewyjaśniona duma, że – ooo patrzcie!!! My tu na Pomorzu też coś potrafimy! Widzicie?! Ona jest z Pomorza! Taaaa :P Także cieszę się podwójnie, że mogłam być na tym spotkaniu, a pani Hendel , można to tak ująć, reprezentuje województwo w jakim żyję. Po za tym filologia angielska… really?! Przecież wiecie, że ja jestem ta zakochana w angielskim, nie umiejąca się wysłowić :D No przecież wiecie :D Jeszcze do tego, jak przeczytam „Żniwiarza” i uznam je za dzieło sztuki to już całkiem będzie wisienka na torcie!
Autorka okazała się sympatyczną, ciepłą kobietą, która widać było, że o słowiańskich wierzeniach i swoich książkach mogłaby opowiadać godzinami, gdyby jeszcze ktoś zadawał rozbudowane pytania. Tu właśnie znalazłam wspólne spoiwo obu spotkań autorskich na których byłam. Zarówno na jednym jak i na drugim, ludzie albo się boją, albo naprawdę nie wiedzą o co zapytać autora. Widać było, że autorka z chęcią odpowie na nurtujące nas tematy, jednak kiedy tylko padało hasło – czy ktoś ma jakieś pytanie – w sali zaczynała panować cisza. Aż oczami wyobraźni widziałam jak w głowach innych pracują takie trybiki i starają się coś wymyślić. W tym i ja, nie ukrywam.
Bardzo się cieszę, że byłam na tym spotkaniu autorskim i jeśli kiedyś będzie jeszcze taka możliwość gdzieś w okolicy, to z przyjemnością pójdę ponownie!



Chciałabym jeszcze podziękować autorce, za książkę z dedykacją, za samo to, że mogłam ją osobiście poznać i będę miała przyjemność przeczytać jej książkę. Mam nadzieję, że na tej jednej się nie skończy. Mieliście kiedyś okazję być na spotkaniu autorskim pani Pauliny Hendel? Piszcie, komentujcie! Z zainteresowaniem poczytam! 

You Might Also Like

4 Comments

  1. Bardzo fajne doświadczenie. Może kiedyś też się wybiorę na jakieś spotkanie autorskie :) A jakie to jest motywujące, naprawdę. Wiesz może, jak wydała swoje książki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co pamiętam, a słuchałam uważnie, to nic nie wspominała, tylko tyle, że na rynku wydawniczym w PL debiutantom ciężko się wybić.

      Usuń
  2. Obejrzałam kawałek tego nagrania na YT i muszę stwierdzić, że Pani Paulina ma niesamowicie miły głos :D
    Nigdy nie byłam na takim spotkaniu autorskim (pomijając C.J.Daugherty na krakowskich targach), ale podoba mi się to co napisałaś- że zawsze warto na nie chodzić, nawet jak nie zna się twórczości autora. Co prawda moja biblioteka raz na ruski rok urządza coś takiego, ale jak się na coś natknę, to przynajmniej nie przescrolluję bezmyślnie w dół, gdy nie będę znać nazwiska autora :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, zwłaszcza jeśli o jakiejś książce jest dosyć głośno na blogosferze :) o Żniwiarzu akurat było :) a przy okazji to ciekawe doświadczenie :)

      Usuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!