Nina Reichter - Ostatnia spowiedź. Tom 3


Tytuł: Ostatnia spowiedź. Tom 3
Autor: Nina Reichter
Liczba stron: 370
Wydawnictwo: Novae Res
Kategoria: Romans

Już na samym wstępie mogę Was zapewnić, że ta część jest lepsza od drugiej, która w moim mniemaniu wyszła po prostu… słabo. Strony nie ociekają już wiecznie buszującymi w łóżku Ally i Bradinem, ale schodzą też na inne tematy. W tej części autorka nie skupia się głównie na nich. Mamy też wgląd na życie Toma, czy Bastiana i prawdę powiedziawszy ich obu jest mi cholernie szkoda. Trzeba przyznać, że twórczyni nie podarowała im życia jak z bajki, jeśli chodzi o sprawy miłosne.
Życie Ally i Bradina jest idealne. Zaczyna im się układać, wszystko cacy, aż tu nagle pojawia się Violet – była dziewczyna Czarnego. Przez swoją bezmyślność – bo nie uwierzę, że specjalnie – wyjawia ich romans, który w ogóle nie powinien się wydarzyć ze względu na zawarte w umowie Bradina wymogi. Do tego jest coś co Ally ukrywa przed swoim chłopakiem i boi się mu o tym powiedzieć, a zwykłe nieporozumienie przeistacza się w nienawiść. 
Przeczytałam wszystkie części „Ostatniej spowiedzi” i teraz z czystym sumieniem mogę napisać, że nie znalazłam w tej historii osób przesiąkniętych złem, z wyjątkiem managerki Violet. Nawet była dziewczyna Bradina w moim mniemaniu sprawiała wrażenie osoby, która po prostu zakochała się nie w tym facecie, w którym powinna, ale nie miała zamiaru burzyć jego nowego związku. Autorka nie oszczędzała bohaterów. Czytelników z resztą też. Miałam ogromną chęć zamordować Bradina, zastanawiałam się dlaczego Ally jest taka uparta i nie widzi po za nim świata. Na szczęście, które okazało się być równocześnie nieszczęściem, zakończenie mi się podobało, chociaż nie obyło się bez łez.

„Ale ja przy tobie już nie boję się wieczności.”

Miałam też wrażenie, że zostało napisane trochę na siłę, że czytam streszczenie albo sprawozdanie. To co działo się na końcu można by było rozpisać w jeszcze kilkudziesięciu stronach, dopracować lepiej, no ale taki był widocznie zamysł autorki.
Jeśli chodzi o ogół książki, to okładka trzeciej części jest moją ulubioną. Lubię kiedy postać z okładki odzwierciedla bohatera, a tu moim zdaniem dziewczyna ze zdjęcia to Ally. W końcu trzyma aparat. Tak jak w poprzednich częściach, w środku druga strona okładki ma piękny kolor, a rozdziały mają cudowną czcionkę, która zawsze mi się podobała. „Ostatnią spowiedź” czyta się szybko i przyjemnie. Czytamy dziesiątą stronę, a już za chwilę okazuje się, że jesteśmy na dwusetnej. 
„Ostatnia spowiedź” to trylogia, którą polecam osobom lubującym się w trójkątach (ona jedna ich dwóch, którego wybierze? ), polecam też tym, którzy chcą się odmóżdżyć tak jak ja i przeczytać coś interesującego, wciągającego, ale odbiegającego od gatunku w którym kręcą się na co dzień. Ta historia jest dla wszystkich. Pełna miłości, ale i intryg, o które nie trzeba długo w show biznesie. Świat życia gwiazd na scenie i za kulisami, gdzie dostęp mają tylko nieliczni. Czy chcecie wejść w ten świat? Ja spróbowałam i nie żałuję ani chwili spędzonej z tą książką. Ona wciąga, intryguje, nie da się przy niej nudzić. Polecam serdecznie.

Moja ocena: Bardzo dobry

Książka bierze udział w wyzwaniach:

You Might Also Like

4 Comments

  1. Nie przepadam za książkami, gdzie dramat goni dramat, dlatego ta seria nie do końca przypadła mi do gustu. Gdyby to wszystko zekranizowano wyszłaby niezła telenowela ;P
    Jeszcze pierwszy tom był znośny, ale nie potrafiłam polubić bohaterów, cały ten trójkąt był niemiłosiernie irytujący - ja zdecydowanie nie lubuję się w takich klimatach ;)
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Też uważam, że trzecia część ma najpiękniejszą okładkę, a cała trylogia posiada czcionkę idealną dla oka. Pamiętam, jak zakochałam się w OS i nieustannie powracałam do chociażby fragmentu... ale ostatnio gdy powróciłam do pierwszego tomu to się przeraziłam, jak bardzo mnie ta Ally irytowała. A Bradin był taki kochany! No! Chociaż Tom się nie zmienił i dalej był (w moim odczuciu) najlepszym bohaterem tej trylogii! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również uważam, że Tom był najlepszy. Miał swoje za uszami, ale w samotności zmieniał się na prawdę w fajnego faceta :)

      Usuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!