Cecelia Ahern - Love,Rosie


Tytuł: Love, Rosie
Autor: Cecelia Ahern
Liczba stron: 511
Przekład: Joanna Grabarek
Wydawnictwo: Akurat
Kategoria: Romans

Jak zawsze kiedy jest taka opcja, informuję Was, że możecie obejrzeć filmik na temat tej książki na moim kanale :) Serdecznie zapraszam :) 


Rosie i Alex. Oboje mieszkają w tej samej miejscowości, razem chodzą do jednej klasy i spędzają wolny czas. Są nierozłączni. Jednym słowem przyjaciele. Przyjaciele, którzy będą musieli udowodnić światu, że odległość nie ma znaczenia. 
Alex wraz z rodzicami wyprowadza się z Irlandii na całkiem inny kontynent… do Ameryki. Czy to coś zmieni w relacji pomiędzy dwojgiem?
„Love, Rosie” to przedziwna książka i jeszcze nie miałam okazji czytać podobnej. Nie otrzymujemy na początku suchych informacji w stylu kto jak ma na imię, jak wygląda i jaką właściwie pełni rolę w opowiadaniu. Przez pierwsze kilkanaście stron przebrnęłam dosyć szybko i coś mnie zaniepokoiło. Gdzie jest narrator? Zapytałam samą siebie. Gdzie dialogi? Czemu cały czas mam strzępki listów, sms’ów, i szkolnych karteczek z wiadomością? Kiedy dowiem się czegoś konkretnego?! 
Pierwszym konkretem jaki odkryłam, po przewertowaniu wzdłuż i wszerz książki, to fakt, że nie ma w niej ani narratora, a tym bardziej dialogów, za to wszystkie pięćset stron usiane jest listami, sms’ami, wydrukami for internetowych i maili. Kiedy odkryłam ten zadziwiający mnie styl, w jakim została napisana książka, wróciłam do jej lektury. Nie przeszkadzało mi, że nie wiem kim jest ta Rosie i Alex oraz czemu czytam coś, co wbrew pozoru jest nieistotne dla całej historii. Po czasie odkryłam również, że to właśnie jest fabuła. Te błahe liściki nie wnoszące nic do życia, prosta wymiana zdań, to tak naprawdę historia dwojga przyjaciół przedstawiona w inny sposób. Bez obecności narratora. Jesteśmy świadkami ich życia, które z kartki na kartkę przemijało. Z pierwszej ręki dowiadujemy się co dzieje się w ich życiu na przełomie kilkudziesięciu lat i na podstawie tej korespondencji tak naprawdę poznajemy głównych bohaterów oraz ich bliskich. 

„To bardzo stresujące. Jakim cudem szesnastoletni (lub siedemnastoletni, jak w twoim przypadku) ludzie mają wiedzieć, co chcieliby robić przez resztę życia?”

„Love, Rosie” to książka, w której nic nie jest przerysowane. Otrzymujemy realistyczny obraz życia dwojga ludzi, którzy mogliby żyć we współczesnym świecie. Mają chwile radości, zwątpienia, smutku i euforii. Odnoszą sukcesy i porażki, a swoje odczucia i emocje przelewają na papier, dzieląc się wzajemnie swoimi spostrzeżeniami. To historia ludzi, którzy próbują odnaleźć sens własnego życia i nawet nie zdają sobie sprawy, że mają go na wyciągnięcie ręki.

„Spełnienie marzeń było cały czas na wyciągnięcie ręki. Po prostu nie sięgałam wystarczająco daleko”

Z zaciekawieniem czytałam tę historię, chcąc poznać jej koniec, który mogłoby się wydawać nastąpi wraz ze śmiercią postaci. Czułam się trochę, jakbym naruszała ich prywatność, czytając te wszystkie listy, maile i sms’y oraz inne możliwe sposoby korespondowania ze sobą ludzi.
To było naprawdę dziwne uczucie czytać tak skonstruowaną książkę, ale zarówno fascynujące doświadczenie. Uważam, że właśnie przez to, iż powieść została napisana w taki, a nie inny sposób, przeczytałam ją dosyć szybko, pomimo że liczy sobie pięćset stron. Przerażała mnie trochę ta perspektywa zwłaszcza, że tekst został napisany małymi literkami, jednak nie taki diabeł straszny jak go malują. „Love, Rosie” czytało się szybko i przyjemnie, a fabuła intrygowała. Mimo że nie fruwały tam smoki i nie spotkałam żadnego elfa czy krasnoluda historia domagała się jej przeczytania, co też uczyniłam.
Trochę nie spodobała mi się końcówka książki. W mojej opinii była niedokończona, jakbym za chwilę miała dowiedzieć się czegoś nowego, a tu klops. Koniec książki. Według mnie autorka nie postawiła kropki nad i. Pozostawiła otwarty wątek dzięki czemu, my czytelnicy możemy sobie dopowiedzieć jak cała historia się zakończyła. Ja wolałabym zamknięty wątek, zważywszy na to, że przez całą książkę usilnie chciałam się dowiedzieć jakie będzie zakończenie.
„Love, Rosie” to przyjemna lektura. Nie mam co do niej większych zastrzeżeń. Odprężająca, napisana w zaskakujący sposób, która w swój charakterystyczny sposób intryguje.
Lubisz w książkach fragmenty listów, sms’ów, maili, czy wiadomości z Facebooka? Ta książka jest dla Ciebie. Ja ze swojej strony mogę ją polecić innym bez wyrzutów sumienia, jako niezobowiązującą lekturę.


Moja ocena: Dobry

Książka bierze udział w wyzwaniach:

You Might Also Like

8 Comments

  1. Czytałam. Fabuła mi się podobała, ale forma listowna/meilowa już mniej :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to było pierwsze spotkanie z taką formą pisania książki, po za tym listy czyta mi się (nie wiedzieć czemu) znacznie szybciej niż te standardowe opowiadania mające narrację i dialogi :)

      Usuń
  2. Po Twoim opisie wnioskuję, że czeka na mnie kolejna, ciekawa książka C.Ahern :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było moje pierwsze spotkanie z autorką, a zarzuć innym tytułem :) możesz też obejrzeć filmik na moim kanale na temat tej książki. Co prawda niczego nowego jak tu się raczej nie dowiesz ale może Ci się spodoba :)

      Usuń
  3. Książka podobała mi się naprawdę bardzo, to WJEM Alexa mnie rozbrajało. Za to jak obejrzałam film to po prostu zbaraniałam, zero to za mało, żeby określić moje oburzenie, -1 za ten film przeokropny i jakiś wyrwany z kontekstu, gdzie dwóch książkowych bohaterów przerobili na jednego;/
    Idę Cię oglądać na You tubach, bo wcześniej nie miałam jak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłego oglądania życzę :D tych filmików, które są i które będą :)

      Usuń
  4. Uwielbiam Ahern, a ta książka zapisała się na stałe w moim sercu :) Podobnie jak wjem Aleksa :)

    OdpowiedzUsuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!