Nina Reichter - Ostatnia spowiedź. Tom 1.

Tytuł: Ostatnia spowiedź
Autor: Nina Reichter
Liczba stron: 375
Wydawnictwo: Novae Res. Wydawnictwo Innowacyjne
Kategoria: Romans

Bradin Rothfeld jest dziewiętnastoletnim rockmanem. Kobiety w całej Europie wzdychają do jego brązowych oczu i cudownej, niemal dziewczęcej urody. Wracając z trasy koncertowej Brade spóźnia się na przesiadkę i spędza noc na opustoszałym lotnisku. Jeszcze nie wie, że będzie to najdziwniejsza noc w jego życiu. Spotyka wtedy Ally Hanningan. Tajemniczą Amerykankę, która go nie rozpoznaje. Spędzają ze sobą kilka magicznych, niezapomnianych godzin. A późnej wspaniała noc się kończy.
I oboje już wiedzą, że nie spotkają się więcej. 

Nigdy więcej.

Bo zbyt mocno czują, co rodzi się między nimi.



Żadne z nich nie może się teraz zakochać.

Ally jest zajęta – uwikłana w dziwny związek, z którego na razie nie może się wyplątać, a Brada obowiązuje kontrakt płytowy, który mówi – „prasa nie może odkryć twoich kobiet”. Brade jednak używa podstępu i ciągnie tę znajomość. Pozostaje tylko jeden szkopuł. Ally nadal nie ma pojęcia, kim jest Bradin. 

I również skrywa pewien sekret. 

Co zrobi Bradin, pragnąc dziewczyny, której nie powinien nawet tknąć?


Miłość, zazdrość, show biznes.

Ostatnia spowiedź



Poczuj, jak kocha ten, którego kochają tysiące…



Książka leżała spory kawała czasu na półce i czekała na swoją kolej. Każdy się nią zachwycał, dlatego od razu podchodziłam do niej z dystansem. Nawet sam opis książki za bardzo mnie nie zaciekawił, zwłaszcza że tym obiektem westchnień miał być ktoś kto bardziej przypomina dziewczynkę aniżeli faceta, jednakże... zabrałam się za tę pozycję i pierwsze co uderzyło mnie na samym początku to genialne dialogi. W pamięci utkwiły mi zwłaszcza te zabawne, przez które uśmiechałam się sama do siebie.


"-Na pewno nie jesteś Amerykaninem. Ani Anglikiem - stwierdziła błyskawicznie i absolutnie pewnym tonem. - Ale chwileczkę! - wyciągnęła palec. - Skąd wiedziałeś, jak się do mnie odezwać, kiedy podszedłeś?
Brade uniósł brew.
- Może stąd, że wiem, skąd pochodzą słowa "fuck", "shit" i wszystkie inne, które usłyszałem, zanim... - wyliczał, dopóki nie walnęła go w ramię, żeby przestał."

Jednakże najbardziej podobały mi się dialogi pomiędzy Bradinem, a jego bratem Tomem. To było jak rodzeństwo doskonałe! Ying i Yang, ogień i woda. Z jednej strony nieśmiały wokalista, czuły i troskliwy, z drugiej gitarzysta pewny siebie lovelas, łamiący serce każdej napotkanej na swojej drodze dziewczynie. 

"- Lilie. Dużo lilii. Jak najwięcej. I świece, koniecznie takie małe w różnych kolorach, najlepiej krwistoczerwone i fioletowe. (...) Starszy z Rothfeldów wybuchł takim śmiechem, że aż wypluł popijaną kawę, którą moment wcześniej wyjął bratu z ręki.
- Paczkę gum, pani Gertrudo! Paczkę gum pod poduszkę! I skórzane stringi! - Tom krzyknął, a Bradin momentalnie rzucił w niego pierwszym lepszym przedmiotem, który okazał się ostatnim z właściwych.
- Tak, Gertie, to Tom. Tak, pozdrowię."

Ta książka wzbudziła we mnie wiele sprzeczności. Radość pomieszana ze smutkiem, zainteresowanie ze znudzeniem, ekscytacja z irytacją... ta ostatnia właśnie miała miejsce kiedy główna bohaterka po raz kolejny nie wiedziała czego chce... może źle to określiłam. Ona doskonale wiedziała co chce, ale za każdym razem wzbraniała się od tego, mimo że w środku palił ją ból i rozpacz. Potrafiła mieć sama na siebie destrukcyjny wpływ, zaś jej zdanie zmieniało się dosłownie w przeciągu kilku sekund. To chyba jedyna wada jaka znalazłam w tej książce.

O ile pierwszą połowę czytałam bagatela tydzień po 5-10 stron dziennie tak, wczoraj nie mogłam oderwać się od tej książki. Nie liczyło się nic prócz to, żeby ją przeczytać, chłonąć jej treść jak gąbka wodę i napawać się każdym kolejnym zdaniem. Bardzo długo szukałam pewnej odskoczni od fantastyki i właśnie w tej książce ją znalazłam! Nie ma tu ani krzty fantazji, to wszystko mogło zdarzyć się na prawdę, przez co czytając "Ostatnią spowiedź", można się utożsamić z bohaterami, wręcz wpaść w ich świat - nieco skomplikowany i trudny jednakże przyciągający i taki prawdziwy...

Jak na romans przystało, nie brakowało tu romantycznych scen. Szczerze wylewały się one prawie na każdej stronie, ale w tak delikatny sposób, że nie było czuć nadmiaru, a czasem... niedobór. To niezdecydowanie, obawa przed tym co może się stać jeśli Alli w końcu ulegnie i podda się swojemu uczuciu było na pewno tego powodem. Za każdym razem, gdy coś się działo, nagle w głowie dziewczyny zapalała się czerwona lampka i... akcja ponownie zwalniała tempo, przechodziła w stateczność i pozwalała odetchnąć, a co najważniejsze uspokoić nasze skołatane serce od przypływu emocji.

Zawartość jak i wygląd książki zachęcają. Tytuły są napisane inną czcionką przypominającą bardziej odręczne pismo, niż drukowane literki, zaś otwierając książkę mamy... różową okładeczkę, która nie wiedzieć czemu bardzo mi się podoba. Co prawda główna okładka książki jakoś nie przyciągnęła mojej uwagi, jednak ma taki... dziwny materiał :D który niejednokrotnie przejeżdżałam palcami z samej chęci poczucia go jeszcze raz (kto czytał i miał w rękach tę książkę wie o co mi chodzi).

Ostatnią spowiedź czytałam z wypiekami na twarzy, krzyczałam do Alli - "no weź go w końcu pocałuj! Zgódź się!" a ona mnie nie słuchała. Kiedy to dochodziłam do końca, wszystko zaczęło się układać, powstał sielankowy nastrój, który mnie samą doprowadzał do obłędu i chęci bycia przytuloną, nagle... coś musiało się rozpaść. Coś czego nawet ja nie przewidziałam i przez co na drugi tom będę "koczować" jak wygłodniała hiena na kawałek mięsa... Co się wydarzyło musicie już sami przeczytać, ale zapewniam Was, że nie będziecie  zawiedzeni - bynajmniej ja nie byłam.

Moja ocena: Koniecznie musisz przeczytać
Książka bierze udział w wyzwaniach:



 2,7 cm




You Might Also Like

0 Comments

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!