Dominik Włoch - W drodze do Jerozolimy


Dominik Włoch - W drodze do Jerozolimy

INFORMACJE OGÓLE


Autor: Dominik Włoch

Tytuł: W drodze do Jerozolimy

Liczba stron: 213

Wydawnictwo: Bernardinum

Kategoria: Lit. podróżnicza

Tłumaczenie: -

ISBN: 978-83-7823-737-2

OPIS


Książka "W drodze do Jerozolimy", którą napisał Dominik Włoch, jesteśmy świadkami podróży autora właśnie do Jerozolimy.W dosyć szczegółowy sposób pisarz pokazuje nam jak wyglądała jego pielgrzymka i co wydarzyło się w czasie tej niecodziennej wyprawy. Czy Dominikowi uda się przejść tak wiele kilometrów, po to by na własnej skórze przekonać się i zobaczyć miejsce, w którym żył sam Jezus? Czy miał chwile zwątpienia? Jak był przyjmowany przez obcokrajowców? Przekonajcie się sami!

MOJE WRAŻENIA


Nie wiedziałam czego mam spodziewać się po tej pozycji. Pożyczyła mi ją koleżanka z zapewnieniem, że na pewno mi się spodoba i mimo tematyki, ma w sobie to coś. Zaznaczyć pragnę na samym początku, że moja koleżanka nie jest zbyt mocno wierzącą osobą, więc jeśli poleca mi książkę, która w głównej mierze opiera się na wierze, to musi to coś oznaczać!

Okazja nadarzyła się niedawno. Wyjazd w góry, wiele godzin w pociągu, więc wypadałoby zabrać ze sobą coś, co nie będzie opasłym tomiszczem, a lekturą krótką, najlepiej bez kontynuacji i taką, do której przymierzałam się od dłuższego czasu.

Od razu postanowiłam, że Dominik Włoch i jego "W drodze do Jerozolimy" ruszy ze mną w podróż.

"Traktowałem to jako przygodę, wycieczkę, nowe doświadczenie."

O samej treści ciężko jest cokolwiek napisać. Nie będę streszczać treści książki, ponieważ mijałoby się to z celem, dlatego skupię się jedynie na moich odczuciach względem samej istoty czytania tej pozycji.

A czytało się szybko, pomimo tego, że autor pisał aż nazbyt prostym językiem. Przyzwyczajona do opisów przyrody, a przede wszystkim dialogów, czułam pewną lukę w treści przedstawianej mi przez autora. Zdania były nieskomplikowane, proste i przekazywały najistotniejsze informacje. Czasem miałam wrażenie, że czytam kogoś pamiętnik, gdzie właściciel krok po kroku opisuje gdzie był, co jadł, gdzie spał i ile przeszedł kilometrów.

W moim odczuciu właśnie taka treść przeważała w książce "W drodze do Jerozolimy", którą napisał Dominik Włoch. Na początku, człowiek jest ciekawy, co wydarzy się za chwile, jakie przygody będzie miał bohater jednak z czasem to zaczyna być nudne i monotonne. Liczba przebytych kilometrów, szukanie schronienia, kolacja kolejny dzień i tak w kółko.

"Rozłożyliśmy karimaty i poszliśmy spać. Obudziły nas poranne promienie słońca i głośne rozmowy przechodniów. Było przed godziną 7:00. Złożyliśmy karimaty i śpiwory i ruszyliśmy w dalszą drogę."

Oczywiście były też "wypady w bok", ale nie utkwiły mi tak mocno w pamięci, jak fakt, że autor szukał schronienia głównie w kościołach.

Zaskakujące było nastawienie ludzi do pielgrzyma. Ich chęć pomocy, a czasem wykorzystania dla własnych celów. Czym bliżej celu był autor, tym bardziej czułam pewien stres wywołany tym, jak wiele mówi się w mediach o państwach Bliskiego Wschodu. O wojnach, zamieszkach, ciężkim życiu...

Dominik Włoch w swojej książce "W drodze do Jerozolimy" nie koloryzuje. Przedstawia historię taką, jaką była, jednak nie jestem pewna czy będzie to książka dla każdego ze względu na silne odniesienia do Boga, w którego nie każdy przecież wierzy.

"Jesteś miłosierny. Znasz nasze myśli i pragnienia, nawet te niewypowiedziane. Leczysz, tak jak dawniej, nasze ciała i dusze. Przede wszystkim dusze. Błądzimy i upadamy, a Ty wszystko wybaczasz, bo nas kochasz. Ja też Cię kocham."

Historia o drodze, o wytrwałości, wierze, nieustającej nadziei i podnoszeniu się z kolan. Tak opisałabym tę pozycję, jednak nie wróciłabym do niej kolejny raz. Na dłuższą metę staje się nużąca i najzwyczajniej w świecie nie jest to literatura skierowana do mnie.

Z pewnością sam autor nie określiłby się mianem pisarza i to też trzeba wziąć pod uwagę, przy sięgnięciu po tę książkę. To wręcz relacja, w której nie doszukujcie się sztucznych ogni i fanfar, a opowieści zwykłego człowieka, który postanowił o własnych nogach pójść tam, gdzie chciał dojść.

OKŁADKA


Ilustracja jest prosta, wydawać by się mogło, że zaprojektowana przez dziecko z szóstej klasy podstawowej. Tak samo jak treść, nie jest fenomenalna i zapierająca dech w piersi. Tytuł wygląda jakby był nieudolnymi skrawkami wyciętymi z papieru, zaś imię i nazwisko ma czcionkę dziecka poznającego dopiero literki.

Na ilustracji lekko zamazana widnieje budowla, przypominająca jakąś bazylikę lub kościół. Po lewej stronie widać kontur człowieka idącego z kijem. Z pewnością jest to odniesienie do pielgrzyma.

Całość jest utrzymana w żółtych, ciepłych barwach. Szału nie ma, ale to nie okładka powinna nas oczarować, a treść! Czy tak będzie w Waszym przypadku? Musicie sami się przekonać!

MOJA OCENA


Fabuła: 3,5/5

Język: 3,5/5

Bohaterowie: -

Zakończenie:4/5

Wrażenia wizualne: 2/5

*Ocena ogólna: Nie polecam, nie odradzam

*ocena ogólna, jest oceną SUBIEKTYWNĄ, a nie średnią arytmetyczną 

You Might Also Like

0 Comments

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!