Katarzyna Berenika Miszczuk - Żerca



Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Żerca 
Liczba stron: 492 
Wydawnictwo: W.A.B. 
Kategoria: Fantasy 

Film nagrywałam na początku maja, jak widzicie zapłon mam nieziemski, ale jak już gadam tam o maju to w maju wrzucam jeszcze film i recenzję :)

„Żerca” jest trzecią częścią cyklu „Kwiatu Paproci” i jak dla mnie pozycja ta podniosła swoim poprzedniczkom wysoko poprzeczkę. 

Nasza główna bohaterka ewidentnie zadomowiła się w Bielinach i ani myśli wracać do Warszawy nawet, biorąc pod uwagę fakt, że Mieszko przez większą cześć książki jest nieobecny i nie daje o sobie znaku życia. Do wioski wprowadził się natomiast Witek, który pełnić będzie obowiązki tytułowego żercy, zaś Baba Jaga wybrała się na pielgrzymkę, chociaż bliżej jej do wczasów niżeli takiej tradycyjnej pielgrzymki. Podczas nieobecności Baby Jagi, nasza główna bohaterka przejmie obowiązki szeptuchy, dzięki czemu będziemy mieli wgląd w organizację Święta Plonów czy też wieczoru panieńskiego organizowanego według starych, słowiańskich zwyczajów, które różnią się diametralnie od tego, co możemy zaobserwować obecnie. 

Wspomnieć również trzeba, że Swarożyc da o sobie znać i niejednokrotnie będzie „odwiedzał” Gosię, by przypomnieć jej o obietnicy i przysłudze jaką dziewczyna ma mu wyświadczyć. Sęk w tym, że zarówno ona jak i on sam jeszcze nie do końca wie, co ma być tą przysługą. Swarożyca nawet bawi ta niepewność, gorzej z Gosławą, która nie wie czego może się spodziewać. Nie obejdzie się bez kolejnych obietnic, układów ze Swarożycem, które będą zwieńczone „tatuażami” na ciele Gosi. Ponadto książka nabierze dynamizmu, a to wszystko za sprawą tajemniczych zniknięć wszelakich bogiń oraz bóstw. Na domiar złego to na naszą główną bohaterkę padną podejrzenia jakoby to ona stoi za tymi zabójstwami, przez co nie będzie miała dobrej opinii wśród słowiańskich stworzeń. 

Autorka w trzeciej części cyklu „Kwiat Paproci” oferuje nam również sporą dawkę humoru, szeptucha zaś z tomu na tom jest dla mnie coraz bardziej „zjadliwa”. Tym razem jej moce w postaci wizji będą się jeszcze mocniej uaktywniać i nabiorą większego znaczenia, dla wydarzeń mających miejsce w „Żercy”. Gosława nieświadomie, a czasem z pełną świadomością swoich czynów będzie mogła na przykład sprawdzić co działo się kiedyś, co dzieje się w chwili obecnej, lub wydarzy się w bliskiej przyszłości. Szczególnie poprzednie życie Mieszka interesowało dziewczynę i używając swoich „wizjonerskich mocy”, zarówno szeptucha jak i czytelnicy będą mogli zagłębić się w historie króla Polan jeszcze przed wypiciem przez niego naparu z kwiatu paproci. 

Ponadto, co muszę podkreślić, jestem zadowolona, że autorka w sposób delikatny i naturalny, wypędziła z głównej bohaterki strach przed wszelkim robactwem i chorobami, nabytymi na przykład w trakcie biegania po lesie. Bardzo irytowało mnie w Gosi to, że gdziekolwiek się ruszyła, myślała tylko o tym, czy aby na pewno nie dopadną jej kleszcze, myślała o tym czy woda, którą pije jest czysta, myślała o wszystkim co może ją zarazić i doprowadzić do choroby, a nawet śmierci. Było to tak wkurzające, że nie miałam ochoty czytać tej historii dalej. Na całe szczęście w „Żercy”, Gosława ma w nosie, kleszcze, pająki, robaki, zarazki, choroby i nie straszne jej bieganie po lesie całkiem nago, taplanie się w źródle nie mając wiedzy czy ktoś tam nasikał i przed każdą wyprawą w głąb natury, dziewczyna nie opatula się wszystkim, co możliwe by jej coś przypadkiem nie oblazło. Już w drugim tomie szeptucha przejawiała zmniejszone natręctwo uważania na wszystko co ją otacza. Ale w „Żercy” główna bohaterka ma to dosłownie w dupie. 

Książka posiada wiele ciekawych wątków. Mamy tutaj Swarożyca, mamy Witka, Gosię w roli szeptuchy, która musi sobie radzić bez Baby Jaki, jest również Mieszko, bogini Mokosz, Sława… każdy ma chociaż malutki wątek i rolę do odegrania, przez co bohaterowie i cały świat wykreowany przez autorkę staje się nam bliższy. 

Nie mogę pominąć zakończenia, które jest tak dobre… nie mogę napisać, że zaskakujące, gdyż w trakcie czytania książki, dojdziecie do pewnych wniosków, jednakże, kończenie historii w takim momencie w jakim zrobiła to pani Kasia, powinno być zabronione i karane! Jeśli ktoś z Was czytał „Żercę” spory czas temu, jeszcze grubo przed premierą czwartego tomu, to zapewne doskonale wie o co mi chodzi. Końcówka wręcz krzyczy, by jak najszybciej sięgnąć po kolejną (i ostatnią zarazem) część cyklu „Kwiat Paproci”, by dowiedzieć się, jak potoczą się losy naszych bohaterów, zarówno tych pierwszoplanowych jak i drugorzędnych. 

Książkę czytało mi się szybko, wydarzenia mające miejsce w tej pozycji były interesujące i intrygujące. Ponownie czytelnik otrzyma sporą dawkę humoru, zaś sama książka jest napisana w iście słowiańskich klimatach, zarówno pod względem stworzeń jakie przewijają się przez całą fabułę jak i tradycji oraz różnych uroczystości organizowanych przez wieśniaków. 

Z niecierpliwością czekam, aż będę mogła przeczytać ostatni tom historii Gosi. Mam nadzieję, że autorka świetnie poradziła sobie z zamknięciem wszystkich wątków i w ogólnym podsumowaniu, cykl „Kwiat Paproci” będzie tym, po który będę chciała niejednokrotnie sięgnąć. 


Moja ocena: Warto przeczytać 
Książka bierze udział w wyzwaniach: 

You Might Also Like

6 Comments

  1. To prawda, że główna bohaterka jest coraz bardziej sympatyczna z tomu na tom ;) Najlepiej wypada, gdy nie ma w scenie Mieszka, który zawsze wydaje mi się strasznie drętwy. O romansach i trójkątach nie lubię czytać, ale wszystkie te elementy słowiańskie łykam natychmiast, i to z dużym entuzjazmem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Gosława traci głowę przy Mieszku i tylko jedno jej w głowie :D jeśli lubisz klimaty słowiańskie to pewnie seria "Żniwiarz" autorstwa Pauliny Hendel też wpadnie w Twoje gusta :)

      Usuń
    2. Dzięki za polecenie! Sprawdzę ten tytuł :)

      Usuń
    3. Możesz sobie u mnie na blogu lub na kanale poczytać/posłuchać :)

      Usuń
  2. Bardzo lekko czyta mi się książki autorki - więc i tę kiedyś poznam. Ja z wiekiem coraz bardziej nie lubię robactwa a przez kleszcze przestałam chodzić do lasu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zwracam na to uwagę. Przyznaję, ale jesień bez pójścia na grzyby to nie jesień :D w domu potem się oglądam pod każdymi kontami jakbym joge ćwiczyła :D

      Usuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!