Spotkanie autorskie z Magdaleną Kordel


Wiele zmieniło się od czasu naszego ostatniego spotkania. Przede wszystkim miejsce :P ale również nasze wzajemne relacje :) Magda to "Magda", a nie "Pani Magda" :P dostałam osobistą reprymendę za postarzanie jej i musiałyśmy dojść do kompromisu ^^ No i przez tą uroczą osobę, pogadałam sobie do swojego aparatu cyfrowego i powiem szczerze, że nawet mi się podobało. 
Wracając do tematu przewodniego - Magda w dalszym ciągu jest gadułą - to potwierdzone. Na zadawane przez swojego męża Kubę pytania, odpowiadała ciekawie i nie jednokrotnie potrafiła od niego odbiec, opowiadając o czymś totalnie innym.
Głównym tematem była oczywiście najnowsza książka Magdy - Tajemnice Bzów, które zamówiłam na Matrasie jeszcze przed premierą. Mogliśmy się dowiedzieć, czemu Leontyna została główną bohaterką książki, jak przebiegała praca nad jej pisaniem i skąd zamiłowanie Magdy do Lwowa. Czytelnicy również wykazali się dociekliwością, zadając pytania, na które autorka czasem musiała się zastanowić zanim cokolwiek powiedziała.  Spotkanie odbyło się w miłej i wesołej atmosferze i z racji, że mogłam zostać do końca tak też zrobiłam. Po spotkaniu Magda podpisała każdemu kto chciał książkę, w żaden sposób się nie wywyższała czy udawała kogoś lepszego od zwykłych ludzi, którzy nie są znani. Prosta zwyczajna kobieta, której droga nie zawsze była usiana różami bez kolców. Nie zapomniała też o mnie, co mnie nieco zaskoczyło. 
Otrzymałam od Magdy zdjęcia z Lwowa, którymi śmiem twierdzić inspirowała się podczas pisania swojej powieści. Na zdjęciu nie ma jednej fotografii, ponieważ przypięłam ją na swoją tablicę korkową i tam się prezentuje :)

Kiedy większość słuchaczy rozeszła się już do domów, zostałam ja, dyrektorka biblioteki, jedna z dziewczyn, która wydała swoją książkę oraz Magda z Kubą. Autorka została zawalona książkami do podpisania przez dyrektorkę i w trakcie ich podpisywania prowadziliśmy wspólnie rozmowę, która nie koniecznie kręciła się wokół jej twórczości. Poruszyliśmy tematykę filmów, miejsc godnych zwiedzenia, mieliśmy szansę wysłuchać kilka zabawnych perypetii związanych z synkiem Magdy. Autorka podzieliła się z nami również wiedzą, gdzie można "uderzyć" jeśli chce się coś wydać swojego. Przede wszystkim nie wolno się zniechęcać, ponieważ to, że jej się udało za pierwszym razem nie znaczy, że i my będziemy mieli to szczęście, ale za piątym, dziesiątym razem może nam wyjść. Jeśli temat, o którym pisaliśmy wypalił nam się, nie wyrzucać go do kosza. Zająć się czymś innym, a nuż to co wydawało nam się do niczego nagle stanie się puntem kulminacyjnym :)

Przede wszystkim po spotkaniu zrozumiałam jak jeszcze wiele pozycji literackich i filmów mam do nadrobienia. Zauważyłam też, że posługuję się prostym językiem, rzadko kiedy mówię o czymś w sposób wyszukany i bardziej wysublimowany, a chciałabym czasem "zabłysnąć", zwłaszcza jeśli rozmowę prowadzę z takimi osobami. Nie chcę wyjść na dziewczynę, która ze wsi się urwała i z otwartą buzią patrzy na innych i "what the foczka". Wydaje mi się to być bardzo fajną umiejętnością - wypowiedzieć swoje zdanie w bardziej "profesjonalny" sposób. (Chyba sobie dopiszę postanowienie 2015, że trzeba tę umiejętność sobie przyswoić :D )

Magda to osoba radosna, pełna ciepła i potrafiąca wysłuchać drugiego człowieka. Bezinteresowna i równie ciekawa świata jak jej mąż.( Obiecuję, że następnym razem zjem tyle cuksów i ciasteczek ile będziesz chciał :D ) Miałam to szczęście spędzić z tą dwójką kilka godzin. Podziałali na mnie niczym tak potrzebny w maju deszcz, by cokolwiek w ogrodzie zakwitło. Jednym słowem - zawenowałam. Oprócz spotkania autorskiego, spotkałam się z Kubą i Magdą następnego dnia. Są jedynymi starszymi (musiałam użyć tego określenia, biorąc pod uwagę różnicę wiekową między nimi, a moimi znajomymi) osobami, którym pokazałam swoje szufladkowe opowiadania. Czułam, że komu jak komu ale im pokazać mogę i nie zostanę wyśmiana, ani nie powiedzą mi - weź to czym prędzej schowaj i zajmij się czymś innym. Cały tydzień zbierałam się z przysłowiowej podłogi, a zaczęłam kiedy ich samochód schował się za zakrętem i pojechał na kolejne spotkania, a ja wróciłam do domu. Spotkanie z Magdą było uczuciem całkiem innym niż pisanie z nią na fb i jeżeli ktoś jeszcze ma wątpliwości czy iść na jej spotkania autorskie w swojej miejscowości czy nie (bo na przykład nie przeczytał ani jednej jej książki) to niech się nie zastanawia i idzie! Dla samego posłuchania. To nic nie kosztuje, a może komuś dodać kopa w tyłek, dać wewnętrzne wsparcie, że nie ma rzeczy niemożliwych i każdy cel do którego dążymy ma na swojej drodze kłody. 

Jednym słowem jestem bardzo zadowolona ze spotkania czwartkowego w bibliotece i piątkowego na mieście. Cieszę się również, że mogłam pokazać Kubie i Magdzie kawałek swojego świata ukrytego za "żółtym polem" i mam nadzieję, że kiedyś będzie okazja pokazać więcej. (Po akcji "nawigacyjnej" też zbierałam się z podłogi - jakim cudem Magdzie i Kubie chciało się odwiedzić moją wiochę?!)
Na zakończenie polecam, kto tego jeszcze nie zrobił, zapoznać się z twórczością Magdy Kordel. Jej książki są równie ciepłe jak ona sama, a czytając je można się poczuć jak jeden z mieszkańców Malowniczego.

Do końca sama nie wiem, czy napisałam to co było moim zamiarem, czy odbiegłam od tematu, mam jednak nadzieję, że należycie zrelacjonowałam to co działo się tydzień temu. 
Pozdrawiam - na wpół podniesiona z podłogi :P 

You Might Also Like

4 Comments

  1. Ale Ci zazdroszczę! Mam wielką ochotę przeczytać jej książkę "Tajemnica bzów" i na pewno ją sobie niedługo kupię :))
    Chciałabym kiedyś poznać panią Magdalenę Kordel. Mam nadzieję, że kiedyś będzie niedaleko mojej miejscowości :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdź może gdzieś się kręci w Twojej okolicy! gdyby Magda mi nie powiedziała, dowiedziałabym się o tym, że będzie obok mnie jakieś jeden-dwa dni przed... a tak wiedziałam zanim się biblioteka dowiedziała :D że coś jest na rzeczy :) mam nadzieję, że ją poznasz.

      Usuń
  2. Ale natchniony wpis... ! Aż mi się miło zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię twórczość pani Magdy oraz jej bloga i chętnie bym poszła na spotkanie z nią, może się kiedyś uda, jak zawita do naszego pięknego Wrocławia lub w okolicę. Bzów jeszcze nie mam, jeszcze.. na razie mam piec gazowy zamontowany w połowie więc... wicie, rozumicie ;)

    OdpowiedzUsuń

Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś mój wpis. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, za każdą radę i krytykę. Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zawitasz czytelniku!